Twój najnowszy singiel "Atlantyk" znacznie odbiega od Twojej dotychczasowej twórczości.
Natalia Nykiel: Trochę się śmieję, że wróciłam w ten sposób do mojego rodzinnego Mrągowa. W rzeczywistości "Atlantyk" to mój eksperyment, moja pocztówka z wakacji. Kiedy się obudziłam w dzień premiery, po raz pierwszy w życiu poczułam, że robię coś kontrowersyjnego.
W Ameryce country weszło do mainstreamu. W Polsce raczej nie słucha się tego typu muzyki.
Natalia Nykiel: Często jest tak, że nie przyznajemy się do słuchania jakiegoś gatunku muzyki. Tymczasem wszyscy słuchamy na imprezach np. kawałków Maryli Rodowicz. Ja też tak robię. Uwielbiam Marylę, a ostatnio hitem wśród moich znajomych jest piosenka "Rozmowa przez ocean". Z country jest tak samo. Wiele osób pomyśli: "O, to jest country, więc na pewno mi się nie spodoba, bo to obciach", ale ja uważam, że niesłusznie. Chcę tym utworem przekazać moim fanom i słuchaczom, którzy być może dopiero sięgną po moją muzykę, pozytywną energię w tym trudnym czasie, w którym się teraz znaleźliśmy. To puszczenie oka w stronę słuchaczy oraz propozycja, aby nie brać wszystkiego na poważnie. Wrzućmy na luz i bądźmy tu i teraz!
Czyli nie warto tracić optymizmu, choć tegoroczne wakacje upłyną pod znakiem pandemii?
Natalia Nykiel: Już widziałam komentarze, że "Atlantyk" pomógł komuś poczuć powiew wiatru oraz zobaczyć plażę z piosenki, więc na pewno ucieszy mnie, jeżeli ten utwór będzie nam towarzyszyć podczas wakacji w Polsce. Ja planuję spędzić dużo czasu nad morzem oraz na moich rodzinnych Mazurach. Bardzo lubię aktywny odpoczynek, więc pewnie wyląduję gdzieś pod namiotem. Może uda mi się też skoczyć w góry, np. w zeszłym roku byłam w Karkonoszach. Kocham góry, być może dlatego, że jestem z Mazur, więc zawsze miałam tam najdalej.
Czyli po intensywnym roku szkolnym czas na odpoczynek. Właśnie! Jak studia?
Natalia Nykiel: Złożyłam już pracę i czekam na termin obrony online. Semestr się skończył, więc teoretycznie ukończyłam już ten kierunek. Kończę też swoją karierę studentki. Bardzo chciałabym pójść z wydrukowaną pracą na mój wydział, spotkać się z moją koordynatorką oraz dziekanem i zrobić to tak jak trzeba, ale sytuacja jest jaka jest. Wydrukuję sobie moją pracę, żeby mieć na pamiątkę i pójdę na obronę w białej koszuli i spodenkach od piżamy. (śmiech)
Jaki wybrałaś temat swojej swojej pracy licencjackiej?
Natalia Nykiel: Pisałam o pozycji artystów z Kolumbii na muzycznym rynku amerykańskim i o tym, jak wpłynęła na nią relacja polityczno-gospodarcza między Stanami Zjednoczonymi, a Kolumbią. Okazuje się, że większość popularnych piosenek latynoskich wywodzi się z Puerto Rico, Meksyku czy Kolumbii.
Co Cię najbardziej zaskoczyło?
Natalia Nykiel: Przeanalizowałam listy przebojów Billboard z ostatnich 20 lat, żeby zobaczyć, jak procentowo układały się narodowości. W grupie latynoskiej muzyki w USA sporą część listy Billboard 100 stanowią tradycyjne piosenki meksykańskie mariachi. To niesamowite, jak silny jest fenomen muzyki tradycyjnej. Pytałam także moich znajomych o kraje, które kojarzą im się z utworami hiszpańskimi. Wymienili m.in. Wenezuelę, Brazylię czy Argentynę, tymczasem cały reggaeton jest skupiony na Puerto Rico oraz Kolumbii, co jest w dużej mierze podyktowane historią oraz relacjami gospodarczymi.
Niedawno miałaś okazję porozmawiać z jednym ze swoich ulubionych kolumbijskich artystów, czyli J Balvinem. Jak było? Jak do tego doszło?
Natalia Nykiel: Kiedy dwa lata temu dowiedziałam się, że J Balvin będzie na Open'erze, to bardzo zależało mi na tym, aby się z nim spotkać i rzeczywiście się udało. Tym razem jednak była to niespodzianka przygotowana przez zespół moich współpracowników. J. Balvin wydawał płytę "Colores", z tej okazji moja projekt menedżerka wpadła na szalony pomysł, abym przeprowadziła z nim wywiad. Nie powiedziała mi o tym, tylko po prostu po konsultacji z moim managerem zaproponowała to w ramach działań promocyjnych ekipie J. Balvina. W ten sposób pewnego pięknego dnia dowiedziałam się, że będę rozmawiać ze swoim idolem. Przygotowywałam się ok. 5 dni i rozmawiałam ok. 2 godziny dziennie z moim znajomym z Ekwadoru, żeby poćwiczyć hiszpański. Kiedy w końcu doszło do tej rozmowy, J Balvin odebrał mój telefon bez koszulki, bo był na siłowni. Choć tego na transmisji nie widać...
Pandemia przerwała nie tylko Twoje przygotowania do trasy koncertowej, ale także pracę na planie "The Four". Jak odnalazłaś się w roli jurorki?
Natalia Nykiel: Byłam bardzo ciekawa, jak odnajdę się w tej roli, bo nie miałam zbyt wielu okazji, żeby to sprawdzić. Bardzo chciałam przekazać uczestnikom moje obserwacje, konstruktywną krytykę oraz to, co pomogło mi samej podczas tych ostatnich lat. Miałam ogromną frajdę, zwłaszcza, że byłam w jury z Kubą Badachem i Igorem Herbutem.
"The Four" to bardzo specyficzny format – dużo ostrzejszy i dużo bardziej agresywny niż np. "The Voice", "Mam Talent" czy "Must Be The Music". Komentarze jurorów w amerykańskiej edycji też często były postrzegane jako surowe.
Natalia Nykiel: Wydaje mi się, że to wynika z charakterystyki USA, gdzie bezpośrednie walka słowna w telewizji jest dużo bardziej powszechna. Świetnym przykładem jest reality show "The Jerry Springer Show", gdzie na porządku dziennym działy się rzeczy, które polskiemu widzowi raczej nie przyszłyby do głowy. W Polsce mamy do czynienia z zupełnie inną publiką i u nas raczej żadna stacja nie pozwoliłaby na aż tak ostrą rywalizację. Wokaliści też zresztą pewnie baliby się wchodzić w tak ostre wymiany zdań, jak było to w amerykańskiej edycji.
Jakiej rady udzieliłabyś młodym twórcom rozpoczynającym karierę?
Natalia Nykiel: Żeby się nie bali, bo kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Trzeba wierzyć w to, co się robi. Ja obecnie się nie boję, chociaż wyszłam spoza mojej strefy komfortu i wypuściłam piosenkę country. Uważam, że polscy słuchacze lubią bezpieczne rozwiązania. Boją się zmian, nowości, czegoś, co mogłoby zachwiać rzeczywistość. A to mogą być też dobre zmiany. Ktoś musi robić zamęt i mogę to być ja. (śmiech)
Odwaga jest też potrzebna do tego, aby wypowiadać się na temat obecnej sytuacji w Polsce. Ostatnio skomentowałaś swoim Instagramie prorządową nagonkę na społeczność LGBT.
Natalia Nykiel: Nigdy nie chciałam, żeby moja muzyka była bardzo polityczna. Kiedy jednak ktoś mówi, że jeden człowiek jest gorszy od drugiego lub próbuje wykluczyć pewne grupy społeczne i to są grupy, do których należą moi fani, przyjaciele czy współpracownicy, to nie mogę biernie się temu przyglądać. Milczenie też jest w pewnym sensie zgodą, a ja zawsze będę stała murem za moimi najbliższymi. Tym bardziej, że ostatnio jest dużo nieporozumień wywołanymi nieprawdziwymi informacjami rozpowszechnianymi przez media.
Często można odnieść wrażenie, że wiele sporów wynika z nieznajomości pewnych pojęć.
Natalia Nykiel: Nie sądzę jednak, aby wynikało to ze złej woli zwykłych ludzi, którzy siłą rzeczy trafiają na przekłamane, zmanipulowane treści, jakie podają im niektóre media. Od kilku lat mała grupa osób steruje publikowanymi informacjami oraz wpływa na to, jak ludzie myślą, kreując nie do końca prawdziwą rzeczywistość. To jest właśnie najsmutniejsze - jeżeli ktoś ma tylko jedno źródło informacji, to ciężko znaleźć ten balans. Stąd właśnie bierze się nienawiść. Dlatego potrzeba nam dużo głosów, które kulturalnie będą o tym mówić i nie nakręcać spirali nienawiści.
Spotkałaś się z krytycznymi głosami po publikacji tego postu?
Natalia Nykiel: Bardzo mnie zdziwiło i zaskoczyło, jak dużo zmieniło się w naszym kraju przez ostatni rok. Kiedy podczas zeszłorocznego Kraków Life Festival zrobiłam performance z piosenką "Born This Way", to nie wzbudziło to tylu kontrowersji, ile wzbudził ten post. Napisałam w nim dokładnie to samo, co powiedziałam wtedy na koncercie. Wywiązała się "dyskusja", choć chyba nie jest to najlepsze słowo opisujące te komentarze. To przerażające, jak wzrosła nienawiść w ciągu tego roku i jak to rokuje na przyszłe lata.