Advertisement

Polska aktywistka oskarżona o reklamowanie rajstop w drodze na pogrzeb ojca

Autor: Monika Kurek
12-05-2021
Polska aktywistka oskarżona o reklamowanie rajstop w drodze na pogrzeb ojca

Przeczytaj takze

W poniedziałek aktywistka i założycielka „Ciałopozytywu", Kaya Szulczewska, opublikowała na InstaStories relację z pogrzebu swojego ojca. W drodze na uroczystość podzieliła się ze swoimi obserwatorami zdjęciem swojej nogi odzianej w rajstopy, które dostała od firmy Gabriella. Szulczewska oznaczyła producenta, więc od razu pojawiło się podejrzenie, że jest to efekt współpracy aktywistki z firmą. Jak można się domyślić, internauci nie zostawili na niej suchej nitki.

#Pogrzeb

- Wreszcie przydały się na coś rajstopy z częściowo recyklingowanego plastiku, które dostałam od @gabriella_company. Mam nadzieję, że nie porwę ich od razu i jeszcze się przysłużą #pogrzeb, podpisała zdjęcie opubikowane na InstaStories Szulczewska.
W poniedziałek Kaya Szulczewska poinformowała swoich obserwatorów, że jedzie pochować swojego ojca, który zmarł na koronawirusa. Na jednym ze zdjęć pokazała rajstopy z częściowo recyklingowanego plastiku. Otrzymała je od polskiej firmy Gabriella, którą oznaczyła. Dołączyła także hasztag #pogrzeb.
Internauci założyli, że albo była to współpraca barterowa, albo marka zapłaciła jej za reklamę. W efekcie pod profilem aktywistki pojawiło się mnóstwo negatywnych komentarzy. Według wielu osób reklamowanie produktu w dzień pogrzebu jest niestosowne.
Dziennikarz modowy Michał Zaczyński uznał tę sytuację za „ciekawy przypadek z punktu widzenia PR mody". Zasugerował także, że firmy powinny zastanowić się, nie tylko komu płacą za reklamę, ale także komu wysyłają upominki. Czy relacja opublikowana przez Kayę Szulczewską to dobra reklama dla firmy Gabriella? Na pierwszy rzut oka niekoniecznie, ale negatywny pijar to wciąż pijar.

Reklama czy nie reklama?

Kiedy spadła na nią krytyka za reklamowanie rajstop, Szulczewska napisała, że „wyżywanie się na niej w dniu pogrzebu jej taty" świadczy tylko o komentujących. Oskarżyła ich także o „podwójną moralność", bo z jednej strony podkreślają jak ważną uroczystością jest pogrzeb, a z drugiej piszą do niej nienawistne wiadomości. Ponadto stwierdziła ironicznie, że następnym razem „ogarnie sobie jakieś płatne współprace".
Następnego dnia opublikowała na Instagramie kolaż z wiadomości otrzymanych od internautów, któremu towarzyszyła długa wiadomość do obserwatorów. Jak wyjaśniła, nie współpracowała z firmą barterowo ani nie otrzymała pieniędzy za promocję.
- Nawet gdybym faktycznie robiła jakąś reklamę jadąc na pogrzeb (co nie jest prawdą, bo rajstopy przyjęłam w ramach prezentu, nie barteru czy płatnej współpracy, z wyraźnym zaznaczeniem, że prezent nie oznacza przymusu publikacji. Po prostu pierwszy raz od pół roku miałam okazję je założyć stąd spontaniczna akcja z oznaczeniem firmy, bo pomysł z recyklingiem wydawał mi się ciekawy, to nie była ustawka, a raczej niefrasobliwość i frajerstwo finansowe) to nie za bardzo rozumiem to oburzenie -, brzmi fragment posta opublikowanego wczoraj na Instagramie Kayi Szulczewskiej.
W poście aktywistka wytknęła, że ludzie różnie reagują na stratę. Przykładowo Kaya nie jest katoliczką, a pogrzeb był dla niej tylko formalnością. Uroczystość została zorganizowana zgodnie z tradycją katolicką, ponieważ Szulczewska nie chciała złamać tabu ani wywołać kontrowersji. Z tego samego powodu założyła rajstopy, ubrała się na czarno oraz wzięła udział w mszy.
Kolejna kwestia, na którą zwróciła uwagę to ceny pogrzebów.
- Naprawdę żałuję, że nie zarobiłam na pogrzebie pieniędzy... Kościół zarabia i jeszcze puszcza bezczelnie tacę na mszy, mimo że już za sam obrządek zgarną dobry hajs. Do tego jeśli cmentarz należy do kościoła to musisz płacić nawet za obrządek świecki. To jest oburzające, napisała Szulczewska.
Zaapelowała także, aby wstrzymać się od osądu, ponieważ chodzi o domniemane złamanie tabu. Rytuały pogrzebowe przybierają rózne formy w różnych kulturach, a dla wielu osób ceremonia ma wymiar symboliczny.
A co na to marka Gabriella? Dziennikarki portalu Ofeminin poprosiły firmę o komentarz.
- Relacje osób, które nas w nich oznaczają nie są częścią naszej kampanii reklamowej, w przypadku gdy dana osoba nie jest naszą oficjalną ambasadorką, ani nie jest związana z marką Gabriella umową. Nie możemy być odpowiedzialni za to, w jakiej sytuacji i w jakim kontekście nasze produkty czy oznaczenia marki pojawiają się w social mediach, powiedziała Malwina Wadas w rozmowie z portalem Ofeminin.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement