„Extended Pleasure” powstało dzięki zaangażowaniu wielu osób, które dobrowolnie przekazały na rzecz tego projektu nagrania swoich orgazmów. Wśród wolontariuszy znaleźli się przedstawiciele różnych środowisk o rozbieżnych metrykach. Nie zabrakło wśród nich także osób nieheteronormatywnych. Nieobrobione odgłosy łóżkowych uniesień posłużyły producentowi muzycznemu do skomponowania intrygujących utworów. Matt Emery przekształcił orgazmy w fale dźwiękowe i nadał im odpowiedniego rytmu. Charakter piosenek został podyktowany przez indywidualną energię każdej pary i udostępnionego przez nią nagrania.
„– Kiedy przekształcałem orgazmy w utwory, komponowałem muzykę do rzeczywistych dźwięków orgazmu, aby uchwycić energię, tempo i odczucie każdego indywidualnego doświadczenia, co również pomogło zdecydować, który gatunek powinien być sparowany z danym orgazmem”, powiedział Matt Emery.
Każdy z utworów porusza się w obrębie innego gatunku, na płycie nie zabrakło jazzu, post rocka, a nawet lo-fi hip-hopu. Oprócz dźwięków zaczerpniętych bezpośrednio z nagrań przesłanych przez wolontariuszy, by uzyskać ostateczny efekt, muzyk korzystał również z prawdziwych instrumentów.
„– Instrumenty również odegrały w tym dużą rolę, ponieważ dobierałem je nie tylko ze względu na melodię lub aspekty rytmiczne, ale także w celu dopasowania do pewnych cech każdego orgazmu. [...] Czy to bardziej intymne oddechy uchwycone podczas nagrywania saksofonu, wewnętrzna mechanika fortepianu, czy wybuchowość przełączania się między czystymi i przesterowanymi gitarami”, powiedział Emery.
/tekst: Miłosz Piotrowski/