Pożądania wyzwania. Dlaczego silne kobiety wybierają dominujących partnerów i dlaczego zazwyczaj kończy się to niepowodzeniem?
15-03-2020
Przeczytaj takze
Zawsze podobali mi się faceci trudni, skomplikowani, dzicy. Mam silny charakter i uwielbiam wyzwania, więc przez długi czas wydawało mi się, że uda mi się poskromić tę ich dzikość. Często byli to panowie, którzy od początku relacji twierdzili, że nie chcą być w żadnym związku (przeważnie byli ode mnie o 20-30 lat starsi, ale nie zawsze), albo tacy, którzy nigdy nie chcieli się żenić lub nie byli w żadnym poważniejszym związku. Tym bardziej zaciekawiła mnie moja własna fascynacja starszymi mężczyznami: starszy wiek miał stanowić o wyższej dojrzałości.
Paralelne przeciwieństwa
Zauważyłam jednak, że ci, których wybierałam, byli coraz starsi wiekiem i jednocześnie coraz mniej dojrzali. Tym, co mnie w nich pociągało, była nieprzeciętna bystrość, poczucie humoru, ekscentryczny styl, elegancja, no i oczywiście coś, co potrafi mnie sprowadzić na manowce i omamić: fantastyczny, namiętny, „wielopoziomowy” seks. Niesamowita głębia i czułość, a nie tylko fizyczne pożądanie. Wszystkie te związki, romanse i relacje były bardzo intensywne, burzliwe i pełne namiętności, lecz także bardzo szybko się kończyły. Najczęściej eksplozją, po której jedna lub obie strony lądowały ze złamanym sercem i wycieńczeniem emocjonalnym. Przez długi czas nie rozumiałam, dlaczego przyciągam taki typ. Kilka razy zdarzyło mi się przez chwilę spotykać ze spokojnym i ułożonym mężczyzną, ale oczywiście zostawiałam go dla kolejnego „świra”. Pewnego razu jeden z moich kochanków (starszy ode mnie o dwa lata piękny Włoch) powiedział: „Julia, jak ty sobie wyobrażasz związek ze mną? Przecież oboje mamy charakter dominujący. Chcemy zdominować siebie nawzajem. To przeciwko naturze i po prostu nie może funkcjonować”. Byłam w nim zakochana, więc wierzyłam, że nam się uda. Oczywiście, nie udało się. Oprócz dominującego charakteru mieliśmy też zupełnie inne wyobrażenia co do naszej przyszłości i w ogóle życia.
Im więcej, tym mniej
Mimo tej wiedzy wciąż trafiałam na podobne typy. Moje związki zawsze były bardzo namiętne i pełne emocji, ale w pewnym momencie pojawiał się ten sam problem. Kiedy moi partnerzy/kochankowie zaczynali wyczuwać moją siłę i niezależność, dystansowali się, oferując mi coraz mniej czułości i uwagi. Im więcej sukcesów odnosiłam, tym mniej podziwu w nich to wzbudzało. Lubię rywalizację i nie pozwalam długo się tak traktować. Mimo wszelkich moich prób komunikacji i usiłowań leczenia konfliktów miłością, a nie agresją, nie mogliśmy dojść do porozumienia. Niestety, w takiej konstelacji, nawet jeśli mówisz w tym samym języku, nie jesteś w stanie się porozumieć. Kiedy ktoś próbuje mnie zranić, nie potrafię oprzeć się żądzy „odwetu”. Przecież to ja jestem tą dominującą połową; jeśli mnie brzydko traktujesz, oddam tym samym.
– Ważną, poruszoną przez Julię sprawą, jest kwestia walki płci. Tę moglibyśmy wyjaśniać na dziesiątki różnych sposobów, łącznie z socjobiologicznym (który – wyznam szczerze – niespecjalnie mi odpowiada). Skupię się więc na kwestii kulturowej, a zatem skutkach patriarchalnych uwarunkowań. Często zapominamy, że emancypacja kobiet to historia zaledwie ostatnich stu lat (jeśli liczyć sufrażystki i walkę o prawa wyborcze), a w istocie półwiecza (jeśli za jej początek przyjmiemy rewolucję seksualną lat sześćdziesiątych). Wyobraźmy sobie proporcje – kilka tysięcy lat po jednej stronie i pięćdziesiąt po drugiej – zauważa psycholog psychoterapeuta Monika Rakusa.
Schemat zawsze ten sam
Niestety, taka gra jest skazana na porażkę. Seks z tak silnymi emocjami, pełen adrenaliny, po kłótniach, kiedy myślimy, że kogoś straciliśmy i zdobywamy ponownie, jest niezwykle namiętny. Może prowadzić nawet do uzależnienia od tych silnych emocji. Jeśli taki schemat często się powtarza w naszych relacjach, jest jedynym wzorem „związku”, jaki posiadamy, takie tendencje trudno zmienić, ponieważ nasz organizm domaga się tych silnych i uzależniających doznań. Rozmawiam o tym z moimi przyjaciółkami. Wszystkie są piękne (naprawdę), mądre, wrażliwe i niezależne. Wszystkie mamy bardzo podobne doświadczenia.
Maria, tak jak ja, jest Skorpionem. Z reguły trafia na facetów, którzy nie są w stanie poradzić sobie z jej przebojowością. Odnosi sukcesy w swojej branży, zna mnóstwo ciekawych osób, a poza tym jest niezwykle wrażliwą i uczuciową osobą, pełną czułości i ciepła. Faceci, z którymi się spotyka, na początku otaczają ją ogromną uwagą, a jej związki prędko się rozwijają; szybko podejmowane są na przykład decyzje o wspólnym zamieszkaniu. Jej relacje są bardzo intensywne, namiętne i… bardzo szybko się kończą. Mężczyźni nie są w stanie poradzić sobie z jej energią, więc próbują jej pokazać, że wcale nie jest taka świetna ani wyjątkowa.
Magda, piękna, wrażliwa kobieta, wyszła za mężczyznę, który pociągał ją fizycznie i imponował zawodowo. Niestety, szybko okazało się, że ich oczekiwania w stosunku do związku i życia są zupełnie inne. Próbując ratować małżeństwo, z którego urodziło się dziecko, Magda przez ileś lat tkwiła w związku z kimś, kto na każdym kroku ją dominował i emocjonalną blokadą obniżał jej poczucie własnej wartości. Ogień, który był na początku związku, zupełnie zniknął. Magda, niezwykle sensualna i seksualna kobieta, przez lata cierpiała u boku kogoś, kogo kochała, lecz kto nie potrafił kochać jej.
Natalia, przepiękna, inteligentna bizneswoman, mówi, że dopóki nie związała się ze swoim obecnym mężem, przez całe życie miewała paralelne romanse, tzw. back upy, bo nigdy nie potrafiła nikomu zaufać i żaden z jej partnerów nie potrafił jej „ujarzmić”.
– Oczywiście, ofiarami patriarchatu jesteśmy my, kobiety (ale nie tylko). My, również nauczone, że pozycja kobiety to siła mężczyzny, który stoi przy jej boku, często wybieramy mężczyzn „dzikich”, jak napisała Julia. „Instynktownie” pociągają nas mężczyźni, którzy uplasowani są wysoko w społecznej hierarchii. Kobiety piękne ze zrozumiałych względów mają szerszy dostęp do mężczyzn „lepszych” i tak patriarchalne kółko się zamyka. Jedynym pocieszeniem jest to, że z biegiem lat sytuacja się poprawia. Że coraz więcej jest mężczyzn skłonnych do zachowań równościowych i kobiet, które (czasem po trudnych doświadczeniach) decydują się na nieco bardziej metroseksualnych mężczyzn. A że zmiany zachodzą wolno… – mówi Rakusa.
Ładny obrazek
Faceci, których przyciągamy, często są narcyzami. Nie zakochują się w nas, tylko w sobie z nami. Chcą mieć przy sobie piękne i silne kobiety, jednak nie potrafią sobie z nimi poradzić. Przede wszystkim nie potrafią poradzić sobie z emocjami, które w nich wyzwalamy. Kiedy zaczynają czuć się niepewnie, próbują sprawić, abyśmy czuły się tak samo. Dawkując czułość i uwagę, zmniejszając bliskość fizyczną i dystansując się emocjonalnie, obniżają nasze poczucie wartości i zaczynają manipulować naszymi uczuciami. W rezultacie taka relacja staje się toksyczna i bolesna. Zaczynamy sobie wmawiać, że coś jest z nami nie tak: nie jesteśmy dość atrakcyjne, mądre, utalentowane. Podejrzewamy, że nasz partner nas nie kocha, stajemy się odbiciem lustrzanym lęków i wątpliwości naszego partnera.
– Bo tak naprawdę ofiarami patriarchatu jesteśmy wszyscy. Dlatego opisani przez Julię mężczyźni, dla których piękne i silne kobiety są podniecające, traktują je jak wyzwanie, często nawet coś w rodzaju trofeum. Dzięki takim kobietom mężczyzna patriarchalny czuje się lepszy od innych. Ale tylko na początku, bo zaraz włącza się w nim drugi „tryb”, czyli konieczność podporządkowania sobie kobiety. I wtedy atuty partnerki zamieniają się w jej wady. Kobieta nie podporządkowuje się, co dla mężczyzny patriarchalnego oznacza jego słabość, niewystarczającą męskość. I tak Don Draper-kochanek zmienia się w Dona Drapera-małżonka – dodaje psycholog.
Typy przywiązywania
Kilka tygodni temu wpadła mi w ręce genialna lektura – „Attached”, autorstwa Amir Levine i Rachel S. F. Heller. To książka, która pozwoliła mi oswobodzić się z kolejnej bardzo toksycznej relacji. Opisuje, w jaki sposób dobieramy sobie partnerów, i wyróżnia trzy typy „przywiązywania się” („attachment types”): secure, anxious, avoidant. Secure to typ osoby, która jest kochająca i nie boi się okazywać emocji, potrafi zbudować dobry, stały związek. Anxious to typ, który przeważnie przypisuje się kobietom, choć mężczyzn tego typu także jest wiele. To osoby, które wszystko analizują, często biorą na siebie winę za niepowodzenie związku, osoby, które bardzo szukają bliskości i potrzebują potwierdzenia uczuć u swojego partnera. I typ avoidant – osoby, dla których bliskość w związku równa się z utratą niezależności, dlatego permanentnie próbują ją zmniejszać. Bardzo łatwo jest zaplątać się w pułapkę. Szczególnie jeśli jeden z partnerów jest typem anxious, a drugi avoidant. Taki typ związku opisałam na różnych przykładach w tym artykule.
– „Attached” to pozycja ważna, bo odwołująca się do dobrze udokumentowanej w psychologii teorii stylów „przywiązywania się”. Te style to z grubsza odwzorowywane w dorosłym życiu sposoby, w jakich byliśmy traktowani przez naszych opiekunów (zwykle rodziców). Moje doświadczenie podpowiada mi, że dorosłych, którzy jako dzieci byli traktowani w sposób dający poczucie bezpieczeństwa, ale i konieczną do rozwoju swobodę, wcale nie ma dużo. Stąd tak wielu z nas ląduje (lub powinno) w gabinetach psychoterapeutów – podsumowuje Rakusa.
I na koniec dodaje:
– Jako psycholog psychoterapeuta muszę jednak dodać, że psychologia popularna znacznie różni się od naukowej. Uprawiając psychologię popularną, mamy pełne prawo do upraszczania opisu. Innymi słowy – mamy prawo do tez, które „łatwo wpadają w ucho”. To znaczy mniej więcej tyle, że wolno nam założyć i przyjąć, iż określony problem czy zagadnienie ma swoją JEDNĄ przyczynę, że możemy je wyjaśniać na chwilę, abstrahując od tego, że ludzkie zachowania i motywacje zawsze pozostają złożone i wieloaspektowe. Naukowe uprawianie psychologii nie pozwala na taką swobodę. Dlatego psycholog, czy psycholog społeczny, zamiast proponować jednoznaczne wyjaśnienie, będzie mówił raczej o trendach i tendencjach, a tym samym pozostanie mniej radykalny w swoich twierdzeniach. Doświadczenie psychoterapeutyczne z kolei sprawia, że na pierwszy plan zawsze wysuwa się niepowtarzalność doświadczeń życiowych pacjenta – każdego z osobna. Tak więc praktykujący psychoterapeuta będzie starał się unikać wielkich kwantyfikatorów. W tej chwili siłą rzeczy trochę „bawię” się w psychologa, na przekór mojej codziennej praktyce.
/tekst: Julia Bosski/
Julia Bosski – socjolog amator, obserwatorka świata, twórczyni berlińskich Obiadów Czwartkowych i założycielka kulturalnego salonu warszawskiego „U przyjaciół kilku”, snob intelektualny, dziennikarka, aktywistka kulturalna.
Monika Rakusa (ur. 28 września 1966 we Wrocławiu) – polska pisarka, publicystka, autorka scenariuszy filmów dokumentalnych, psycholog. Jako powieściopisarka debiutowała w 2008 roku powieścią „39,9” (wyd. W.A.B.). W 2010 ukazała się jej druga powieść, „Żona Adama”, a także „Baśnie dla Antosia”. Jest również autorką jednego z 21 opowiadań w wielogłosowej powieści o stolicy „Mówi Warszawa”, która ukazała się pod koniec 2011 roku.
Polecane

Zostajesz w domu? Redakcja K MAGA poleca filmy i seriale do obejrzenia w serwisach streamingowych

Odwołane, przesunięte czy wstrzymane? Branża rozrywkowa reaguje na pandemię

MISBHV – omawiamy historię marki, którą pokochali fani streetwearu

Wyrok Weinsteina to pękniecie na szklanym suficie? Tym razem to nie wiedźmy będą płonąć

Wpływowe kobiety na nowych szkockich banknotach
Polecane

Zostajesz w domu? Redakcja K MAGA poleca filmy i seriale do obejrzenia w serwisach streamingowych

Odwołane, przesunięte czy wstrzymane? Branża rozrywkowa reaguje na pandemię

MISBHV – omawiamy historię marki, którą pokochali fani streetwearu

Wyrok Weinsteina to pękniecie na szklanym suficie? Tym razem to nie wiedźmy będą płonąć





