Advertisement

Trudny czas czy oaza dla twórczości? Najlepsi polscy reżyserzy nakręcili filmy podczas pandemii

16-07-2020
Trudny czas czy oaza dla twórczości? Najlepsi polscy reżyserzy nakręcili filmy podczas pandemii

Przeczytaj takze

Od zniesienia najbardziej uporczywych obostrzeń związanych z COVID-19 minęło już tyle tygodni, że powoli zapominamy o pandemii koronawirusa. Kolejny raz wychodzi na to, że zapomina się dość łatwo. Tymczasem jeszcze wiosną tego roku miliony mieszkańców Polski wychodziły z domu tylko po to, żeby raz w tygodniu zrobić zakupy albo wyprowadzić psa, w dodatku unikając spotkań z ludźmi, dystansując się od przechodniów i wciąż mając na twarzy maseczkę. Co oczywiste, wśród wszystkich tych ludzi byli także artyści.

Życie artysty w czasach zarazy

Trudności dotyczyły właściwie wszystkich ludzi na co dzień zajmujących się kulturą i sztuką. Kiedy jakiś czas temu rozmawialiśmy z raperem Rasem z Rasmentalism, który musiał o kilka miesięcy przesunąć oczekiwaną premierę nowej płyty zespołu, nie narzekał, ale dał do zrozumienia, że pod względem ekonomicznym nie był to najlepszy okres – artyści sceniczni z dnia na dzień przestali zarabiać na koncertach, co jest przecież ich głównym źródłem dochodu. Na łamach naszej strony często rozmawialiśmy o sytuacji artystów zajmujących się wszelkimi rodzajami sztuki podczas pandemii, m.in. w cyklu "W czasie wolnym". Choćby stamtąd wiemy, że pod względem osobistym bywało różnie, ale pod względem zawodowym prawie dla nikogo nie było to łatwy czas. Plany fotograficzne poodwoływano, a wszelkich zleceń było dużo mniej, bo i dużo oszczędniej niż zwykle inwestowano w sztukę.
Bardzo możliwe, że najgorzej ze wszystkich mieli filmowcy. Sztuka filmowa ma przecież to do siebie, że jest dużo bardziej zespołowa niż inne. Na planie w tym samym momencie współpracują ze sobą dziesiątki osób, więc na czas pandemii (prawie) wszystkie prace nad filmami zostały zamrożone, o czym w piątym odcinku "W czasie wolnym" opowiadał nam młody operator filmowy Stanisław Horodecki. Przymusowe wakacje, tęsknota za planem filmowym, brak kontaktu z ulubionym zajęciem (albo kontakt bardzo utrudniony) na jakiś czas stały się codziennością filmowców. Dziś możemy się o tym trudnym okresie w życiu twórców dowiedzieć więcej, za sprawą ambitnego projektu HBO pt. "W domu", w którym wzięła udział ścisła czołówka polskich reżyserów i który będzie można obejrzeć w HBO i HBO GO już od 16 lipca. Twórcy wypowiedzieli się na temat pandemii w taki sposób, w jaki potrafią najlepiej – za pomocą filmów.
fot. kadr z filmu "Dzisiaj są moje urodziny" Jacka Borcucha, , antologia HBO "W domu"

Kręcenie w domu

Projekt jest wyjątkowy, tak samo, jak czasy pandemii, w których przyszło nam żyć. Założenie było proste – twórcy mieli w jak najbliższy rzeczywistości sposób uchwycić wyjątkowy okres lockdownu i społecznej izolacji. Żeby było to możliwe, musieli oni spełnić kilka założeń. Artyści mieli nakręcić swoje nie dłuższe niż 10 minut etiudy w całkowitej zgodzie z wprowadzonymi na czas pandemii restrykcjami. Dodatkowo każdy z filmów musiał powstać w okresie nie dłuższym niż miesiąc, a jego czas akcji powinien obejmować właśnie czas pandemii. Poza tym twórcy dostali całkowitą wolność, jeśli chodzi o formę i gatunek przygotowywanych przez siebie etiud.
Takie warunki brzegowe musiały dać ciekawy, różnorodny efekt. Tym bardziej że za czternaście filmów wchodzących w skład antologii "W domu" są odpowiedzialni tak różni twórcy, jak Jacek Borcuch, Andrzej Dragan, Krzysztof Garbaczewski, Renata Gąsiorowska, Magnus von Horn, Paweł Łoziński, Jan P. Matuszyński, Tomek Popakul, Jerzy Skolimowski, Krzysztof Skonieczny, Małgorzata Szumowska / Michał Englert, Mariusz Treliński, Anna Zamecka / Sung Rae Cho i Xawery Żuławski. W efekcie raz jest poważnie, innym razem nie do końca, raz mamy do czynienia z fantazją, innym razem z dokumentem, raz oglądamy animację, a kiedy indziej z autobiograficzną analizą swoich relacji z najbliższymi.
fot. kadr z filmu "Czekamy" Jana P. Matuszyńskiego, antologia HBO "W domu"
Podczas pandemii wszystkich nas łączyły narzucane przez rządy regulacje oraz unoszący się w powietrzu niepokój, ale doświadczeń lockdownu było tyle, ilu ludzi, którzy go doświadczyli. Niektórym, bardziej introwertycznym osobom społeczna izolacja raczej nie przeszkadzała, z kolei ekstrawertycy nie mogli wytrzymać we własnych czterech ścianach. Jedni bali się samego koronawirusa, inni skupiali się raczej na niepokoju związanym z ekonomicznym zastojem, charakterystycznym dla czasu pandemii. Jedni od razu zaczęli pracować z domu, a inni nie doświadczyli tego przez cały lockdown, bo ich praca zwyczajnie wymaga wychodzenia, a nawet kontaktu z ludźmi. Byli też oczywiście tacy, którzy pracę stracili. Różnice były ogromne i świetnie widać je nawet na przykładzie ludzi, którzy teoretycznie wykonują tę samą pracę – są reżyserami.

Pandemia z różnych perspektyw

Jerzego Skolimowskiego pandemia zastała na Sycylii, gdzie utytułowany reżyser pracował nad innym filmem. W jego etiudzie "To nie my" widzimy więc region świata, w którym strach przed COVID-19 był sporo większy niż w Polsce. Na ekranie nie widzimy jednak strachu, a pustkę: plaże, stadiony, porty i miasta Sycylii są wyludnione, jak nie były prawdopodobnie nigdy, a oko kamery czujnie rejestruje ten niecodzienny czas, który – jak wszyscy mamy nadzieję – szybko się nie powtórzy. Ze spokojem i pustką włoskiej wyspy kontrastuje jedynie dźwięk – na obrazy nałożony jest gwar pochodzący z czasów przed koronawirusem.
fot. kadr z filmu "Ślimak" Krzysztofa Garbaczewskiego, antologia HBO "W domu"
Twórcy tacy jak Magnus von Horn i Jan P. Matuszyński zdecydowali się skupić na relacjach międzyludzkich ukazanych w kontekście lockdownu i przymusu spędzania swojego całego czasu z najbliższymi. Ten pierwszy zajął się fikcją, pokazując jak podskórnie zestresowani pandemią bohaterowie oddalają się od siebie, drażnią się nawzajem i powoli zbliżają do swoich granic. Co najgorsze: nie wiadomo czy koronawirus w bolesny sposób odkrywa przed nimi to, czego normalnie nie chcieli zauważać, czy też jest czynnikiem na tyle stresującym, że zdolnym niszczyć relacje międzyludzkie, które bez niego działały bez zarzutu. Jan P. Matuszyński z kolei prawdopodobnie jest jednym z tych szczęśliwców, którzy z okresu pandemii zapamiętają przede wszystkim nie niepokój, ale nadzieję. Jego dokumentalna etiuda "Czekamy" pokazuje jego samego, czekającego wraz ze swoją rodziną na narodziny drugiego dziecka. Głównym bohaterem jest tu sześcioletni syn reżysera, który – jak to dziecko – próbuje zrozumieć co to za uczucie nie być jedynym dzieckiem swoich rodziców. To film intymny, ciepły, rodzinny, w którym pandemia jest jedynie tłem i czynnikiem sprawiającym, że w tym ważnym momencie rodzina jest razem.
– "Zaskakujące nawet dla mnie jest to, że w swoim zawodowym życiu odwróciłem kamerę o 180 stopni" – powiedział o swoim filmie "Dzisiaj są moje urodziny" Jacek Borcuch, który w czasie lockdownu skończył pięćdziesiąt lat. Co oczywiste, nie tylko nie mógł okrągłego jubileuszu świętować, wyprawiając huczną imprezę. Nie mógł nawet zobaczyć się z najbliższymi. Widz słyszy tylko telefony: od córki, rodziców i przyjaciół, którzy składają mu życzenia. Za to Renata Gąsiorowska, znana głównie jako autorka głośnej animacji "Cipka" w swoim animowanym filmie "Dom w skorupce" również pokazuje, jak w domowym życiu podczas pandemii właściwie nie dzieje się nic. Bohaterka, siedząc w mieszkaniu od rana do nocy, ogląda streaming live z... kurnika. Wgapia się w niego na okrągło, z takim pomieszaniem zainteresowania i otępienia, że w końcu sama zamienia się w kurę domową, i to w jak najbardziej dosłownym znaczeniu.
Z kolei dokumentalista Paweł Łoziński w swoim stylu nakręcił dokument, w którym stojąc na balkonie pyta przechodniów o to, jak im się żyje w czasach pandemii i co myślą o tej sytuacji. Jak to w życiu codziennym: raz jest poważnie, innym razem zabawnie, raz reżyser dowiaduje się czegoś ważnego, innym razem absolutnie niczego. Jedno jest pewne: pandemia z perspektywy balkonu na Saskiej Kępie wygląda inaczej niż widziana za pośrednictwem przekazów medialnych. Za to Mariusz Treliński, który na czas lockdownu wyjechał z Warszawy do swojego domu na prowincji, zaprezentował mieszankę filmowego eseju i dziennika, która w takim samym stopniu, jak pandemii, dotyczy jego procesu twórczego (reżyser w czasie kręcenia jest pochłonięty pracą nad kolejną operą).
fot. kadr z filmu "Nic nie zatrzyma tej wiosny" Mariusza Trelińskiego, antologia HBO "W domu"

Domowe eksperymenty

Praca z materią filmową w czasie lockdownu w naturalny sposób zmusiła twórców do eksperymentów z formą. Inwencja jest konieczna, kiedy nie da się nakręcić etiudy, tak jak zwykle się to robi: na planie. Konieczność pozostania w izolacji zmusiła Pawła Łozińskiego do zadawania swoich pytań z balkonu, dzięki czemu już na pierwszy rzut oka widać, że film powstał w czasach pandemii. Wielu spośród reżyserów używa zdjęć archiwalnych, kręconych w innych czasach (Krzysztof Skonieczny). Część filmów w ogóle nie ma bohaterów (Krzysztof Skonieczny, Jacek Skolimowski) albo osadza akcję w ograniczonym środowisku, np. jednego mieszkania (Anna Zamecka, Jan P. Matuszyński). Nie brakuje eksperymentów z animacją albo niecodziennymi technikami filmowymi (Krzysztof Garbaczewski). Jeśli chodzi o treść, też jest jak najróżniej. Andrzej Dragan postanowił na przykład zaś zająć się samym niepokojem, do czego przypasowała mu konwencja dziwności pożyczona wprost od Davida Lyncha. Jedni, jak Matuszyński czy Skolimowski, sięgnęli do materii życia, inni, jak Dragan i Małgorzata Szumowska z Michałem Englertem – postawili na symbole i metafory.
Uwagę widza szybko zwraca fakt, że w warunkach pandemii twórcy dużo łatwiej wpuszczają kamerę do swojego życia. Jacek Borcuch jeszcze przed lockdownem nie spodziewał się, że będzie filmował nie starannie wymyślonych bohaterów, ale sam siebie. Z kolei nie tylko on, ale i Matuszyński, Treliński, Sung Rae Cho a w pewnym stopniu także Paweł Łoziński pokazują widzom więcej siebie niż w dotychczasowych projektach. Chodzi tu zarówno o odsłanianie szwów procesu twórczego, jak również o szczegóły dotyczące prywatności – teraz wiemy, gdzie i jak twórcy mieszkają, z kim dzielą życie i jak członkowie ich rodzin albo inni bliscy (w przypadku Matuszyńskiego – żona i syn, w przypadku Sung Rae Cho – rodzice, w przypadku Łozińskiego – kolega lekarz) zachowują się przed kamerami. W sumie mamy wrażenie, że kamera pozostaje bliżej twórców, a przez to być może i prawdziwego życia, niż w filmach zwykle kręconych w innych czasach niż dziwne czasy pandemii. Czy to tylko wrażenie, czy jest w tym coś z prawdy? To już oczywiście niejednoznaczne, zupełnie tak samo, jak niejednoznaczny jest sam projekt "W domu".
Antologia filmów "W domu" jest dostępna w HBO i HBO GO od 16 lipca.
fot. kadr z filmu "Chłopiec z widokiem" Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta, antologia HBO "W domu"
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement