Kolejną ofertą, która poruszyła internautów, jest ogłoszenie właścicielki kawiarni oraz trzech domków turystycznych znajdujących się na irlandzkiej wyspie Great Blasket. Chociaż oficjalnie miejsce jest niezamieszkane, można je odwiedzać w celach turystycznych. Tu zaczyna się cała historia, ponieważ co sezon potrzebny jest ktoś, kto ugości turystów i zarządzi całym kompleksem.
Sezon na Great Blasket rozpoczyna się 1 kwietnia i trwa aż do października. To jedyny okres w roku, gdy wyspa zapełnia się ludźmi. Właśnie dlatego właścicielka poszukuje dwóch osób, najlepiej pary lub przyjaciół, które na ten czas przejmą pieczę nad wyspą. Nie należy spodziewać się tłumów, bo nawet w czasach świetności na wyspie znajdowało się w sumie mniej niż 200 osób.
Każdy z domków może przyjąć maksymalnie 21 turystów, a do wyspy dopływa się łodzią. Wodę można zagotować w czajniku na kuchence gazowej, ale jest zaledwie jedno gniazdko napędzane niewielką turbiną powietrzną, dlatego warto korzystać z niego oszczędnie.
Ponieważ wyspa jest położona daleko od cywilizacji, jej opiekunowie muszą być w stanie poradzić sobie z niewielkimi awariami czy usterkami. Powinny to być więc osoby zaradne, mobilne i wykazujące się dobrą sprawnością fizyczną, które ponadto nie znienawidzą się podczas kilku miesięcy w swoim towarzystwie. Podsumowując, pracownicy będą przyjmować gości, otwierać kawiarnię, przygotowywać kawę i herbatę, podawać ciasta i sprzątać po odwiedzających wyspę. W zamian otrzymają zakwaterowanie, wyżywienie oraz wypłatę.
Ogłoszenie pojawiło się 10 stycznia. Od tego momentu właścicielka otrzymała już ponad 700 aplikacji. Niektóre pochodziły od mieszkańców RPA czy Alaski, którzy byli gotowi nawet rzucić pracę i dotychczasowe życie, by na stałe zamieszkać na malutkiej, irlandzkiej wysepce. Aplikację można wysłać na na maila: info@greatblasketisland.net.
W zeszłym roku nad Great Blasket czuwali Lesley Kehoe i Gordon Bond. Aby wyruszyć na przygodę życia, zrezygnowali z pracy w Dublinie. Co jednak najciekawsze, pod koniec pobytu na wyspie przestali dodawać zdjęcia na portale społecznościowe z powodu negatywnych reakcji. Jakie zarzuty się przewijały? Komentujący twierdzili, że Kehoe i Bond nie wiedzą wystarczająco dużo na temat tego miejsca, a także że przez zdjęcia publikowane w social mediach Great Blasket zostanie zalane przez falę turystów. Kehoe i Bond mieli jeszcze jedną wadę - nie znali języka irlandzkiego. To bardzo ciekawe zjawisko, ponieważ to właśnie social media okazały się największym problemem dla tymczasowych opiekunów wyspy, która wydaje się tak odległa social mediom, jak to tylko możliwe.