Na projekty Olivia Pudelko trafiłam przypadkiem na Instagramie, jednak taką eksplozję owczej sierści trudno zapomnieć – podobnie jak buty z krawatów. Wszystko pozyskiwane etycznie i z myślą o środowisku. Ekologiczne aspiracje brzmią jak oświadczenia połowy obecnych marek? Może i tak, ale ciekawy jest fakt, że podczas gdy większość projektantów, tworzących ubrania z myślą o środowisku stawia na uniwersalne, często proste i basicowe kroje, Western Affair ma inne aspiracje. Jej dodatki przypominają swoim rozmachem dzieła Molly Goddard czy Giambatistę Valliego, a oryginalnością – Schiaparelli. Olivia nie chce tworzyć kolejnych zwyczajnych szpilek.
„– Buty z samej skóry... to mnie nudzi, nie mogę na to patrzeć. Zwykłe buty wydają mi się płaskie - jakby to było 2D, nie 3D. Nie mam ani jednej pary takich”, stwierdziła w rozmowie z K MAG-iem.
Pudelko doskonale wpasowała się w potrzeby młodych odbiorców, którzy nie chcą swoim ubiorem szkodzić środowisku, ale potrzebują w modzie różnorodności i charakteru. To może być przyczyna, dla której jej buty i kapelusze sprzedawane są na najbardziej prestiżowych platformach świata mody: Farfetch, Browns czy w awangardowym Aune Store.
Światy z krawatów i futra
Jej najbardziej znane buty zrobione są z owczej skóry, ale do porodukcji obuwia używa także... krawatów. Szpilki, które są podstawą jej projektów, to produkty ślubne z lat 2000., które się nie sprzedały.
„– To się zaczęło w 2017 roku. Dość typowo: od razu po studiach nie robiłam jeszcze butów na sprzedaż, tylko do edytoriali publikowanych w magazynach modowych, ale też nikt nie dawał na to budżetu. Studia w Londynie to ponad dziewięć tysięcy funtów rocznie, plus życie w Londynie. Ja jeszcze nie pracowałam, tylko robiłam dwa staże. Znalazłam te krawaty, bo po prostu nie było mnie stać na inne materiały. Zaczęłam z nich szyć, i teraz cały czas drążymy ten temat. Każda nowa kolekcja buduje nowy świat”, stwierdziła Olivia.
Ten jej świat ma swoje zasady – jest skoncentrowany na metamorfozach. Teraz tematem przewodnim są biura i ich specyficzna estetyka, jednak to tylko jeden z wielu pomysłów. Olivia opowiedziała mi o swojej fascynacji przemianami – zobaczyła serię zdjęć Drew Barrymore, na których ta ma na sobie oryginalne ubrania, koronkowe płaszcze i gorsety, oraz rozjaśnione włosy. I na każdym wygląda inaczej. To Pudelko uważa za interesujące: transformacje, zmiany w wyglądzie swoim oraz innych ludzi. To „eksplorowanie możliwości".
Przejmowanie kontroli
Takie podejście do estetyki może pomóc w przełamywaniu barier – a to jeden z głównych celów Western Affair. Potrzeba przejmowania kontroli nad tym, jak się jest postrzeganym, to nic nowego. O tym, że kobiety uczą się wykształcać wewnętrznego obserwatora samych siebie, aby lepiej radzić sobie w społeczeństwie – narzucającym pewne normy dotyczące wyglądu – pisał już John Berger. Co by się stało, gdyby można było przejąć nad tym kontrolę? Czego to wymaga?
Pudelko twierdzi, że celem jej ubrań jest danie ludziom „prawdziwej pewności siebie".
„– Myślę, że każdy powinien walczyć o swój indywidualizm, ciągle go pokazywać, nie patrzeć na trendy i tego rodzaju rzeczy. Każdy ma swoją intuicję i taki głos w środku. Trzeba podążać za nim, a nie za tym, co jest wokół ciebie. To jest właśnie prawdziwa pewność siebie – wiesz, że ludzie będą patrzeć, ale ty sam to wybierasz. I dobrze, że patrzą, przecież to ty im coś pokazujesz”, powiedziała projektantka.
Co więcej, Olivia twierdzi, że sama zakochuje się w obiektach, tak jak inni zakochują się w ludziach – dlatego, że to za ich pomocą można pokazać światu swoją osobowość. Najważniejsze, aby robili to prawdziwi ludzie, nie hollywoodzkie gwiazdy. Dodatki Pudelko nosiła między innymi Miley Cyrus, jednak dotarcie do znanych piosenkarek czy aktorek nie jest celem młodej projektantki. Najbardziej cieszy ją, gdy widzi w Londynie przechodniów na ulicy w dodatkach swojej produkcji.
Jedne na milion
Tacy przechodnie powinni czuć się wyjątkowi – dotychczas buty Western Affair ukazywały się w pojedynczych egzemplarzach, wszystkie były robione ręcznie przez Pudelko lub zaprzyjaźnioną krawcową. Na razie nie ma inwestorów.
„– Raz miałam propozycję. To było w zeszłym roku, bardzo duży biznesmen chciał się zaangażować, ale pierwsze co usłyszałam to, że będziemy produkować w Afryce, w fabryce mass-production, po najmniejszych kosztach. Powiedziałam: „Boże, nie można tak. To jest zupełnie odwrotne do mojej filozofii marki". I nie zgodziłam się. Moja droga jest dłuższa, ale jakoś dążę do celu”, opowiedziała nam Olivia.
Olivia przeprowadziła się ostatnio do „magicznego, spokojnego, inspirującego" Krakowa. Chce sprawdzić, czy buty można produkować w Polsce, skąd pochodzi. Sam pomysł na buty z owczej skóry narodził się w Zakopanem, gdy projektantka wędrowała po górach. Pytanie brzmi: czy Polska jest na to gotowa?