Całość jest słodko-gorzka, muzycy zabierają słuchaczy w sentymentalną podróż po tym co utracone, oprowadzają ich po swoich niespełnionych miłościach i iluzorycznych podróżach. Z każdej linijki wyśpiewanej przez wokalistę zespołu bije tęsknota za czymś utraconym. To właśnie przemijanie, które zostało uhonorowane już w tytule, zdaje się być kluczem do zrozumienia tego co autorzy mieli na myśli. Muzycy bowiem tęsknią za czasami, gdy telefony ich nie szpiegowały, a życie wydawało się prostsze. Podobnie jak w przypadku „Zawodów”, jednym z motywów przewijającym się przez „To wszystko kiedyś minie”, jest chęć powrotu do beztroskich czasów dzieciństwa i odłączenia się od współczesnego Matrixa, który jest przepełniony obowiązkami dorosłości. Ostatecznie fantazje te znajdują ujście w intrygującej, eskapistycznej „Dylatacji” będącej marzeniem o wyprawie w kosmos.
Nie zabrakło też charakterystycznej dla Wczasów ironii i poczucia humoru. Na wskroś prześmiewczy kawałek „Polska (serce rośnie)”, opisuje naszą rzeczywistość w negatywie. Utopijna wizja jaką kreślą przed słuchaczami muzycy, dobitnie pokazuje jak daleko polskiemu społeczeństwu do ideału. Toksyczna relacja ze swoim ojczystym krajem, to codzienność wielu Polaków, którzy każdego dnia zastanawiają się nad wyjazdem za granicę. Wczasy stworzyły utwór bezczelnie uwypuklający przywary naszych rodaków, któremu udaje się poruszyć problemy naszego społeczeństwa – bez zbędnego patosu i powielania klisz.
Całokształt twórczości zespołu sprawia wrażenie raczej wymyślonego podczas kumpelskiego wyjścia na piwo niż podczas intelektualnej debaty. W tekstach nie znajdziemy wymyślnej metaforyki ani skomplikowanych figur stylistycznych. By wyrzucić to co im leży na sercu, muzycy posługują się prostymi środkami, uderzając czasem w łopatologiczne tony. Nie inaczej jest z „To wszystko kiedyś minie”, jednak to album o wiele bardziej dopracowany tekstowo i muzycznie od swojego poprzednika. Zawiera mniej zbędnych słów, ale też porusza mniejszą liczbę tematów. Na swoim debiutanckim krążku Wczasy starały się upchnąć wszystko co im leży na sercu, teraz zachowali się oszczędniej i postawili na dobitność przekazu. „Zawody” sprawiały wrażenie dzieła stworzonego po godzinach przez dwóch znudzonych pracą gości, „To wszystko kiedyś minie” wyszło spod rąk pełnoprawnych artystów, którzy mają ze sobą już dziesiątki zagranych koncertów.
Słychać to po warstwie muzycznej albumu. Inspiracje zespołu rozciągają się od post-punku przez shoegaze i techno do synthpopu z lat osiemdziesiątych. Wczasy wywodzą się z muzyki gitarowej, jednak z każdym kolejnym projektem oddalają się od swojego matecznika. Na „To wszystko kiedyś minie” wciąż można usłyszeć akustyczne instrumenty, ale są one coraz mocniej przytłumiane przez syntezatory. Muzyka zespołu stopniowo odlatuje w kierunku kiczu i tandety kojarzącej się z Papa Dance czy Kombii, choć Wczasom bliżej raczej do bardziej współczesnych i świadomych naśladowców tego nurtu, takich jak Super Girl & Romantic Boys. To właśnie utwory najmocniej czerpiące z przaśnej estetyki tamtych lat wypadają na płycie najciekawiej. „Tak pięknie” z gościnnym udziałem Enchanted Hunters jest cudownie naiwną balladą o szczęściu, a utwór „Pogoda” z powodzeniem mógłby znaleźć się w ścieżce dźwiękowej jednego z odcinków „M jak miłość”. Nieco bladziej wyglądają dwa kawałki zamykające płytę, które sprawiają wrażenie zapychaczy. Nie zaskakują ani humorem, ani tym bardziej pod względem muzycznym. Na szczęście pozostałe utwory są w stanie nadrobić te zaległości i zapewnić słuchaczom sporo wrażeń.
Z klimatu badziewnych, nadmorskich durnostojek, bud z zapiekankami, tandety lat osiemdziesiątych i swoistej polskości, z pomocą ironii i dystansu do rzeczywistości, Wczasom udało się ulepić swój własny, niepowtarzalny styl. Wynikiem tego otrzymaliśmy album, który ugruntowuje pozycje zespołu na polskiej scenie i jest nie tylko godnym zastępcą przełomowych dla zespołu „Zawodów”, ale również albumem ciekawszym i korzystającym z większej palety barw. Ostatnio w internecie popularna stała się dyskusja o głosie pokolenia. Ciężko stwierdzić, za którą generację miałyby wypowiadać się Wczasy. W ich twórczości swoje odbicie mogą dostrzec zarówno boomerzy tęskniący za czasami bez technologii, millenialsi zmęczeni pracą w korporacji, jak i najmłodsi konsumenci kultury marzący o locie w kosmos. Choć oczywiście nikt nie będzie mianował ironicznego, pławiącego się w kiczu, duetu na swoich apologetów, to ostatecznie „To wszystko kiedyś minie” jest płytą, która przy odrobinie szczęścia może trafić do wielu osób.
/tekst: Miłosz Piotrowski/