Przyjechałam do Polski, kiedy zostałam zaproszona do udziału w „Królu". Poznałam tam Michała Chmielewskiego, który jeszcze wtedy był w szkole filmowej w Katowicach. Miał na koncie kilka świetnych shortów i zachwyciło mnie to, jak widzi świat. To, jak obserwuje uważnie, spokojnie, wnikliwie. Napisałam mu na Instagramie, że szukam reżysera, a on odpisał, że fajnie. Opowiedziałam mu trochę o moim życiu w Kalifornii, pustyni Joshua Tree, samotnikach, których tam poznała oraz o Connie Converse. I postanowiliśmy zrobić razem film drogi, którego akcja toczy się w samochodzie na pustyni. Potem wróciłam do L.A. Myślałam, że się wycofa, a on spakował manatki i przyleciał. Odebrałam go z lotniska i tak zaczęła się nasza podróż z „Roving Woman" – powiedziała nam Lena Góra.