Powstała wystawa o studentkach międzywojennej ASP w Warszawie. Porozmawialiśmy z jej kuratorkami
11-06-2021


Przeczytaj takze
Ponad rok badań, setki archiwalnych teczek studentek oraz długie poszukiwania pourywanych wątków historii bohaterek. Owocem całej tej pracy jest wystawa zatytułowana „Kocham w życiu trzy rzeczy: samochód, alkohol i marynarzy. Nieopowiedziane historie studentek ASP w Warszawie 1918-1939”. O tym wyjątkowym projekcie, nieodkrytych historiach i międzywojennej sztuce zdominowanej przez mężczyzn rozmawiamy z kuratorkami wystawy, która będzie dostępna do obejrzenia od 18 czerwca 2021 w galerii lokal_30 i Fundacji Arton w Warszawie.
Jak wpadłyście na pomysł na tę wystawę?
Agata Plater-Zyberk: Warto zacząć od opowiedzenia o projekcie „Not Yet Written Stories: Women Artists Archives On-Line”, prowadzonego przez Marikę Kuźmicz, którego częścią jest wystawa. W projekcie poruszana jest kwestia kobiecych archiwów oraz odszukiwania kobiecych sylwetek w historii sztuki, wpisująca się w ważny i aktualny nurt herstorii. Obecność artystek w polu historii sztuki wciąż jest, niestety, marginalna. Dlatego to takie ważne, żeby herstorie to nie był tylko trend, ale żeby za parę lat to, że kobiety zawsze były obecne w sztuce, stało się oczywiste.
Od czego rozpoczęłyście swoją pracę?
Agata Plater-Zyberk: Zaczęło się od archiwum warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie przechowywane są teczki studentów i studentek z ich dokumentami, takimi jak podania i życiorysy. Do tej pory nie mówiło się dużo się o tym, że w dwudziestoleciu międzywojennym w Akademii Sztuk Pięknych studiowało dużo kobiet. Odkryłyśmy, że w tamtym okresie było ich niemal tyle samo, co studiujących mężczyzn. Myślę, że warto wspomnieć o tym, że nie wszystkie teczki się zachowały. Nie wiadomo co stało się z tymi sprzed 1922 roku. Podczas pracy nad wystawą musiałyśmy wybrać konkretną liczbę artystek i myślę, że na naszej liście może dwa, trzy nazwiska będą znajome dla tych, którzy interesują się na sztuką tamtego okresu. To bardzo niewiele. Tymczasem te kobiety tworzyły naprawdę ciekawe prace, miały też nierzadko burzliwe życiorysy, naznaczone I i II wojną światową, później rzeczywistością PRL-u lub emigracją. To była taka detektywistyczna, badawcza praca.
Agata Ostrowska: Do tej pory historia Akademii Sztuk Pięknych była pisana w bardzo androcentryczny sposób i głównie skupiała się na pracowniach mistrzów i artystów. To, co nas interesuje to odejście od tego schematu i rozpoczęcie pisania historii Akademii z innej perspektywy. Skupienie się na historii i porzucenie mistrzowskiego mitu, na rzecz dowartościowania indywidualnych historii artystek.
W jakiej formie będą przedstawione te historie?
Agata Plater-Zyberk: Chcemy się skupić na mikrohistoriach, nieznanych wątkach biograficznych. Chcemy żeby ta wystawa pokazywała proces poszukiwań kuratorskich i archiwalnych tylko po części samym przedstawieniem ich. Pragniemy także aby skupiła się na twórczości tych wybranych artystek. Nie ukrywamy, że często wątki się urywają i niemożliwe jest odnalezienie rodziny czy spuścizny badanej artystki i odtworzenie jej pełnego życiorysu.
Jak spośród tylu artystek udało wam się wybrać tylko kilkanaście?
Diana Krawiec: Nie traktowałyśmy naszych wyborów jako reprezentacji nurtu w sztuce czy jakiegoś zjawiska społecznego. Bardziej skupiałyśmy się na tym, co nas zafascynuje – fragment twórczości, fragment biografii, nawet czyjeś oczy na zdjęciu w teczce. To były wybory na zasadzie podążania za intuicją, wrażliwością i tym, co nas zachwyca. Jesteśmy zgodne, żeby nie ukrywać, że część tych wyborów jest przypadkowa. Nie kierowałyśmy się żadnym kluczem.
Czy w takim razie, nie zdradzając za dużo, możecie podzielić się historią kobiety, która najbardziej was zafascynowała?
Katarzyna Trzeciak: Jedną z artystek, której prace będą na naszej wystawie jest Resia Schor, którą znalazłam w teczce pod nazwiskiem Resia Ajnsztajnówna. Odszukałam bloga, którego pisała jej córka i skontaktowałam się z nią. Mieszka w Nowym Jorku, jest feministyczną artystką i pisarką. Posiada niesamowitą kolekcję prac swojej matki, ma też ogromną ilość historii na jej temat, archiwalne zdjęcia i odręczne notatki. Resia była niezwykłą postacią, dziewczyną żydowskiego pochodzenia i studentką ASP w latach trzydziestych. Przed wojną wyjechała do Paryża, później uciekła przez Marsylię do Nowego Jorku i tam się osiedliła. Jej historię rodzinną można opowiadać na mnóstwo sposobów, między innymi jako historię silnych kobiet. Do tego, że poszła na studia przyczyniła się jej matka, która w wieku dziewiętnastu lat wyszła za mąż w ramach zaaranżowanego małżeństwa i nie miała żadnych możliwości rozwoju. To ona nalegała, żeby jej córka poszła na Akademię. Resia później podobnie wpłynęła na swoje dzieci. Dość późno zaczęła tworzyć te prace, które można uznać teraz za jej główną twórczość, bo tak naprawdę od momentu, kiedy skończyła pięćdziesiąt lat, aż do dziewięćdziesiątego roku życia zajmowała się robieniem mezuz. Mezuzy to obiekty o dużym znaczeniu religijnym w judaizmie. W mezuzie jest schowany tekst z Tory, którego nie może dotykać kobieta. Resia nie tylko sama tworzyła mezuzy, ale także wyciągała tekst na zewnątrz, a później cięła go i układała w kolażowe formy, wykorzystując bardzo mocny kolor. To są naprawdę interesujące prace, które z punktu badacza są ciekawym materiałem. Resia w wieku dziewięćdziesięciu lat zaczęła tworzyć wielkie, dynamiczne rzeźby z metalu na tematy zaangażowane politycznie, antymilitarne i dotyczące terroryzmu. Jej prace wypożyczamy z Nowego Jorku z prywatnej kolekcji jej córki i myślę, że dla nas wszystkich jest to taki symboliczny moment. Resia opuściła Polskę w 1938 roku i nigdy już do niej nie wróciła. Jej córka mówi, że do końca życia traktowała ten kraj jako swój dom, do którego miała ogromny sentyment, ale równocześnie wspominała go jako miejsce, które ją marginalizowało. Miejsce, w którym spotkała się ze zinstytucjonalizowanym antysemityzmem. Nie czuła, że ma prawo nazywać się Polką. A teraz jej prace powrócą do Warszawy.
Skąd pomysł na taki a nie inny tytuł wystawy?
Agnieszka Kalita: Szukając informacji na temat Krystyny Dydyńskiej, jednej z bohaterek wystawy, trafiłam na artykuł, który nosił tytuł: „10 pań przy kierownicy” i pochodzi z czasopisma „AS”. Zawierał wywiady z kobietami, które wzięły udział w rajdzie kobiet w 1937 roku – siódmym Rajdzie Pań Automobilklubu Polski. To był pierwszy rajd Krystyny Dydyńskiej i właśnie przy jego okazji wypowiedziała słowa, które stały się tytułem wystawy: „Kocham w życiu trzy rzeczy – samochód, alkohol i marynarzy, dlatego zdecydowałam się na letni rajd”. Stwierdziłyśmy, że to może być właśnie taki przewrotny początek rozmowy i zainicjowania tej wystawy. A skoro już mówimy o Krystynie Dydyńskiej – po skończeniu studiów na Akademii zajęła się projektowaniem mebli, działała w spółdzielni ŁAD a w czasie wojny wyjechała ze swoim mężem, Zdzisławem Hennebergiem, pilotem, do Anglii. Jej siostra mieszkała w Polsce, niestety nie udało się nam z nią skontaktować. Nasza praca badawcza to historie nieustannych poszukiwań. Może dzięki temu, że mówimy o tych dziewczynach, uda się rozszerzyć te opowieści, odkryć coś więcej.
Jak te historie wpłynęły na was i wasze podejście do sztuki?
Agata Plater-Zyberk: Doświadczenie zdobyte przy tym projekcie poszerzyło naszą świadomość na temat tego, ile jeszcze spraw w historii sztuki pozostaje niezbadanych. Myślę, że każda z nas mogła się tego spodziewać, ale jak się zaczyna pracować z takimi materiałami, to ta świadomość stale rośnie.
Zapytałam o wasze odczucia, ale czy chcecie, żeby jakieś konkretne przemyślenia towarzyszyły odwiedzającym po wyjściu z wystawy?
Agata Ostrowska: Wydaje mi się, że za mało czasu poświęca się na studiach artystkom w ogóle, zwłaszcza tym, które nie stały się sławne. Dlatego też ich życiorysy są dla nas takie ważne. Nie jest to jednak wystawa monograficzna. Nie jesteśmy w stanie pokazać ewolucji jakiejś dziewczyny jako artystki, bo nie mamy dostępu do wszystkich jej prac. Chcemy raczej, żeby widzowie przestali być zaskoczeni tym, że studiujących w ASP dziewczyn było w tamtym czasie tak wiele. Wiadomo wprawdzie, że kobiety zyskały wtedy prawo do studiowania - chociaż na warszawskiej Akademii kobiety mogły studiować przed I Wojną Światową, ale myślę, że dużo osób wciąż ma mylne wyobrażenie na temat udziału kobiet w życiu społecznym i politycznym w międzywojniu.
I chcecie przenieść uwagę odbiorców ze znanych postaci właśnie na takie mikrohistorie?
Agata Ostrowska: Do pewnego momentu narracje mistrzowskie wydawały się być jedynymi wartymi przytaczania. Teraz jesteśmy świadkami zwrotu, który dowartościowuje również te mniej kompletne życiorysy i dorobki artystyczne. Żadna z tych artystek, którymi się zajmujemy, nie miała takiej kariery jak “wielcy artyści”, ale dla nas to nie jest żadna ujma. Zmusza nas to jedynie do zmiany perspektywy badawczej. .
Agata Plater-Zyberk: Dokładnie tak. Uświadomiłyśmy sobie jak dużo nam umyka i jak wiele spośród tych rzeczy sytuuje się bardzo blisko znanych zjawisk artystycznych. Za przykład może posłużyć historia Marii Nicz-Borowiakowej. Jej teczka nie zachowała się w Archiwum. Była członkinią ważnych ugrupowań awangardy artystycznej, której członkami byli też Katarzyna Kobro, Władysław Strzemiński czy Henryk Stażewski. Jej nazwisko jednak pozostaje mniej znane. Powstał o niej tylko jeden artykuł napisany w latach sześćdziesiątych, podczas gdy praktycznie każdy inny członek tych grup był opracowywany wiele razy. Zadałam sobie pytanie: dlaczego tak się stało? Jej prace są równie wartościowe. Może i tworzyła krócej, bo zmarła w latach czterdziestych i nie miała, jak część innych przedwojennych awangardzistów, okazji tworzyć po wojnie, ale czy to naprawdę właśnie dlatego nikt nie napisał o niej artykułu?
Katarzyna Trzeciak: W trakcie pracy nad wystawą pojawiły się różne pytania. Dlaczego tak potoczyły się losy tych dziewczyn? Co sprawiło, że tak wiele z nich jest zapomnianych? Czasami odpowiedzi są prozaiczne. Nawet kiedy pojawiły się jakieś dziewczyny, których prac nie znalazłyśmy, albo znalazłyśmy tylko jedną, zachowaną w muzeum ASP, to chciałyśmy szukać odpowiedzi na takie pytania.
Czy myślałyście już może o poszerzeniu projektu o kolejne teczki i kolejne artystki?
Agata Plater-Zyberk: Wszystko jest jeszcze w procesie. Chcemy żeby to co zrobiłyśmy rezonowało i nie skończyło się tylko na kolejnej wystawie, po której zostanie jedynie dokumentacja fotograficzna. Nawet prowadzenie przez nas profilu na Instagramie ma być nie tylko dokumentacją wystawy, ale także dokumentacją naszej pracy i znalezisk. Planujemy utworzenie zakładki na stronie internetowej ASP, która będzie zawierać informacje o kobietach w Akademii oraz cykl warsztatów poświęconych pracy z archiwami.
/rozmawiała: Greta Wolny/
Wątki, które będzie można poznać od 18 czerwca na wystawie w galerii lokal_30 są też poruszane w audycjach gościnnych na antenie Radia Kapitał, a etapy pracy nad nieodkrytymi historiami artystek ASP w Warszawie możecie śledzić na Instagramie „Not yet written stories”.
Polecane

Inżynieria wyobraźni Mary Katrantzou. Porozmawialiśmy ze słynną projektantką

Tym razem bez kompromisów. Rozmawiamy z piosenkarką Martą Bijan, która właśnie wydała drugi album

Robić, robić, robić. Porozmawialiśmy z 6 osobami, które lubią robić wiele
![Porozmawialiśmy z autorem nowej książki o latach 90. O najntisach, VHS-ach i szalonej telewizji [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/60a5191d9b5e3645fb109580/przylipiakksiazka.jpg)
Porozmawialiśmy z autorem nowej książki o latach 90. O najntisach, VHS-ach i szalonej telewizji [wywiad]

„Genitalia nie mogą się zetknąć". Rozmawiamy z koordynatorkami intymności na planie „Sexify" Netflixa
Polecane

Inżynieria wyobraźni Mary Katrantzou. Porozmawialiśmy ze słynną projektantką

Tym razem bez kompromisów. Rozmawiamy z piosenkarką Martą Bijan, która właśnie wydała drugi album

Robić, robić, robić. Porozmawialiśmy z 6 osobami, które lubią robić wiele
![Porozmawialiśmy z autorem nowej książki o latach 90. O najntisach, VHS-ach i szalonej telewizji [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/60a5191d9b5e3645fb109580/przylipiakksiazka.jpg)
Porozmawialiśmy z autorem nowej książki o latach 90. O najntisach, VHS-ach i szalonej telewizji [wywiad]





