Advertisement

Streetartowa artystka NeSpoon: „Po prostu działam i nie odpuszczam”

21-12-2020
Streetartowa artystka NeSpoon: „Po prostu działam i nie odpuszczam”

Przeczytaj takze

Chyba każdy w 2020 roku napotkał problemy związane z pandemią koronawirusa. Według nas szczególnie ważne w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy było jednak to, żeby nie poddawać się wszechobecnym przeciwnościom losu. Właśnie dlatego w myśl hasła kampanii OPPO #LookForTheGood postanowiliśmy zaprosić wyjątkowe, pełne pasji kobiety do podzielenia się swoimi inspirującymi historiami na temat funkcjonowania w tym nietypowym okresie.
Jedną z kobiet, z którymi porozmawialiśmy jest streetartowa artystka NeSpoon. Wcale nie uważa się ona za osobę, którą problemy w szczególny sposób motywują do działania – jest raczej z gatunku ludzi cały czas i bez względu na okoliczności skupionych na swoim celu. Pandemia trochę namieszała w artystycznych planach NeSpoon, ale mimo to widzi ona mnóstwo plusów tego, jak wyglądał 2020 rok. I wcale nie chodzi tylko o ekologię – konieczność zwolnienia pozwoliła NeSpoon na pracę nad projektami, na które w ostatnich latach miała mniej czasu. Przeczytajcie i posłuchajcie, jak artystka przeżyła 2020 rok!
Przyzwyczailiśmy się mówić, że 2020 rok był złym rokiem. My zapytamy na przekór: co dobrego przyniosło światu ostatnie 12 miesięcy?
Jestem pewna, że pozytywnych efektów jest mnóstwo. Choćby cena benzyny. A tak serio, myślę, że takim najważniejszym efektem jest to, że ludzie odkryli, że nie muszą się tak bardzo śpieszyć, być w tych wszystkich miejscach, mieć te wszystkie rzeczy. To ma swoje konsekwencje i w mikroskali, i w makroskali. Spójrz, światowe spowolnienie przyniosło to, czego nie mogły osiągnąć dekady negocjacji politycznych: spadek emisji dwutlenku węgla. Wszyscy słyszeli o smogu, który zniknął z miast, czy o delfinach wracających do Wenecji. Nie wiem, czy akurat to prawda, ale to taki symbol tego, o czym mówię. Przyroda naprawdę się odradza, jeśli da się jej trochę luzu. Na drugim końcu skali są relacje osobiste, rodzinne. Wielu moich znajomych mówi, że pandemia pozytywnie wpłynęła na ich związki, że fajnie jest tak po prostu siedzieć razem w domu i mieć czas i dla partnera, dla dzieci i na te wszystkie rzeczy odłożone na później.
A co dobrego ostatni rok przyniósł tobie?
Nie licząc problemów zawodowych czy finansowych, które dziś ma prawie każdy, nie mogę powiedzieć, że to był dla mnie zły rok. Odwołano mi większość zleceń, to prawda, więc skupiłam się na pracy w studio i projektach na przyszłość. Nadrobiłam zaległości. Na poważnie wzięłam się w końcu za swój angielski, nie mogłam zasłaniać się już brakiem czasu. Ale jeśli naprawdę pytasz, co mnie cieszy, to ostatnie protesty kobiet, ich skala, przebieg i energia. I to, że młodzi ludzie się obudzili. Już naprawdę myślałam, że jesteśmy skazane na wieczną dyktaturę dziadersów. Jest takie powiedzenie, że noc jest najciemniejsza przed świtem i teraz mam nadzieję, że ten rok to potwierdzi. Zobacz, Trumpa już nie ma.
Jesteś jedną z tych osób, które trudności motywują do działania? Skąd bierzesz energię, by działać mimo niesprzyjających okoliczności?
Mam to szczęście, że energii mi nie brakuje, więc nie wiem, czy szczególnie motywują mnie niesprzyjające okoliczności. Po prostu działam i nie odpuszczam, raz idzie łatwiej, raz trudniej, ale zawsze staram się doprowadzać sprawy do końca.
Z powodu pandemii musiałaś przełożyć na przyszłość część swoich artystycznych planów. W zamian za to, jakie projekty udało ci się w tym roku rozpocząć albo wyraźnie ruszyć z nimi do przodu?
To prawda, część planów nie wypaliła, ale i tak udało mi się kilka zrealizować. Pod koniec wakacji namalowałam trzy murale – w północnej Francji, na Korsyce i na Sycylii. Podróżowanie w warunkach covidowych było nieco surrealistycznym przeżyciem, ale cieszę się, że mam to doświadczenie. Jak wspomniałam, w tym roku nie było zbyt wielu murali do namalowania, za to robiłam więcej nielegalnego graffiti na ulicach, no i docisnęłam w studio. Kończę właśnie serię 33 płócien inspirowanych starymi ścianami, zrobiłam kilkadziesiąt porcelanowych naczyń. Nadrobiłam też zaległości w projekcie „Myśli” i z tego chyba najbardziej się cieszę. „Myśli” to mój najważniejszy projekt, od ośmiu lat lepię niewielkie, porcelanowe płatki. Na wystawę w 2042. roku ma być ich półtorej tony, więc rocznie muszę tego robić co najmniej 50 kg. Zajmuje to kilka miesięcy. W poprzednich latach miałam mniej czasu i nie wyrabiałam normy, teraz nadgoniłam.
Jak twoim zdaniem będzie wyglądał 2021 rok?
Myślę, że musimy uzbroić się w cierpliwość do kwietnia, może nawet do maja. Kiedy zrobi się cieplej, epidemia odpuści, będzie też już sporo zaszczepionych ludzi. Rzucimy się w normalność, a w lipcu nie będziemy już o COVID pamiętać, bo z pewnością pojawią się jakieś nowe powody do obaw. W wielkim stylu wrócą też stare: zmiany klimatu, zanieczyszczenie plastikiem, migracje, terroryzm, smog. Business as usual.
Rok 2020 był specyficzny, by nie powiedzieć, trudny. Razem z OPPO chcemy się jednak skupić na pozytywach, bo tych też nie brakowało. Dlatego stworzyliśmy dla Was wspólny cykl rozmów z silnymi kobietami, które bardzo dobrze poradziły sobie w trudnej sytuacji pandemii. #LookForTheGood
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement