I był to strzał w dziesiątkę, ponieważ „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" to prawdziwa jazda po bandzie. Potrzeba nie lada odwagi, żeby zrobić taki film jak ten. Oczywiście nie jest on pozbawiony wad, ale nadal warto go obejrzeć, bo w Polsce nie robi się takiego kina. Czy seria „W lesie dziś nie zaśnie nikt" przetrze szlak dla innych twórców? Pozostaje mieć taką nadzieję!
Z miłości do horrorów
Reżyser Bartosz M. Kowalski („Plac zabaw") opisywał pierwszą część „W lesie dziś nie zaśnie nikt" jako list miłosny do kina grozy klasy B i rzeczywiście czuć w nim miłość i pasję do gatunku. Miłość, którą nie każdy musi podzielać i rozumieć. O ile większość recenzji była pozytywna, nie wszystkim polskim widzom udało się załapać konwencję. Pomimo tego, że obraz reklamowało przewrotne hasło „Mieli przeżyć wakacje. Nie przeżyli".
Jeden z najpopularniejszych zarzutów dotyczył schematyczności, a przecież z definicji fabuła slashera opiera się na tym, że bohaterowie eliminowani są w podejrzanie krwawych okolicznościach. Kolejny zarzut dotyczył humoru, będącego przecież sercem „W lesie dziś nie zaśnie nikt". Nie tylko mamy do czynienia z humorem zamierzonym, ale pojawiające się w nim żarty rzeczywiście bawią („Julek, a ty umiesz biegać?"). Przede wszystkim jednak „W lesie dziś nie zaśnie nikt" to film świadomy, czego dowodzi chociażby scena, w której wspomniany Julek wymienia 6 grzechów głównych popełnianych w horrorach.
W pierwszej części uzależniona od technologii młodzież zostaje wysłana na letni obóz offline. Niestety wspólna wędrówka po lasach kończy się masakrą, gdy grupa pod wodzą pani Izy ściera się z dwoma zdeformowanymi kanibalami. Przeżyć udaje się jedynie Zosi, w której rolę wciela się Julia Wieniawa i której dalsze losy poznajemy w kontynuacji.
Chociaż "W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" zaczyna się tuż po wydarzeniach z pierwszej części, tym razem głównym bohaterem jest ciamajdowaty policjant Adaś, grany przez znakomitego Mateusza Więcławka („Monument", „Wszyscy moi przyjaciele nie żyją", „Wesele"). Adaś od początku wzbudza politowanie, ponieważ daje sobą pomiatać i wzdycha do pięknej Wanessy (Zofia Wichłacz), która zupełnie na niego nie zwraca uwagi. Kiedy tego feralnego dnia przyjeżdża na posterunek, nie wie jeszcze, że czeka go przygoda, która wywróci całego jego życia do góry nogami.
Sytuacja nie wygląda zbyt optymistycznie. Zosia i kanibale-bliźniacy siedzą w sąsiednich celach, komendant grany przez Andrzeja Grabowskiego próbuje dociec, kto stoi za masakrą w lesie, a grupa specjalna z Warszawy przyjedzie dopiero jak skończy ochraniać jakiś ważny polityczny event.
Każda potwora znajdzie swojego amatora
Czy to oznacza, że tym razem to policjanci zmierzą się z żądnymi krwi kanibalami? Otóż nic bardziej mylnego! Oczywiście Kowalczyk mógłby pójść śladami twórców serii takich jak „Teksańska masakra piła mechaniczną", „Wzgórza mają oczy" czy „Droga bez powrotu". Ba, trudno byłoby go winić, gdyby wybrał taką drogę. Na szczęście jednak Kowalczyk zdecydował się zabawić konwencją i zaserwował widzom prawdziwy rollercoaster. Widać to doskonale już w świetnej scenie otwierającej, która okazuje się snem Adasia. Takich zaskoczeń jest zresztą więcej, a od połowy film zmienia się w szaloną, psychodeliczną podróż po świecie do góry nogami.

Film „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" miał być przewrotną, groteskową i krwawą historią o poszukiwaniu miłości, ale czy ktokolwiek mógł spodziewać się love story między dwoma potworami? Zdecydowanie nie i jest to powiew świeżości, którego polskiemu kinu brakowało. „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" to już nie slasher po bożemu, a pełnokrwisty horror flirtujący z czarną komedią i kinem arthousowym. Druga część jest bardziej krwawa, absurdalna i nieprzewidywalna. Filozoficzne dialogi mutanta Adasia i mutanci Zosi czytane przez lektora bawią do łez, scena miłosna jest wspaniale obleśna (jak zresztą ładnie podsumowała Julia Wieniawa w naszym wywiadzie) i chociaż zakochani mają chrapkę na ludzkie mięso, trudno jest im nie kibicować. Co ciekawe, pomimo szalonej fabuły, Kowalczykowi udało się stworzyć zaskakująco uniwersalną historię o wykluczeniu, samotności, poszukiwaniu swojego miejsca na świecie oraz potrzebie bycia kochanym. Oglądając „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" zastanawiałam się, jak negatywnie zareaguje na ten film polska publiczność. O ile jedynka broniła się konwencją, dwójka wymyka się schematom i zasadom (final girl staje się antagonistką, antagoniści przestają być antagonistami itd.). Obecnie jej średnia ocen użytkowników Filmwebie wynosi 3,2, co pewnie mówi samo za siebie. Oczywiście „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" nie jest filmem bez wad. Nie wszystkie żarty społeczno-polityczne lądują, druga połowa nieco się dłuży i podobnie jak w pierwszej części spędzamy za mało czasu z bohaterami, bo fabuła leci na łeb na szyję. Jestem jednak skłonna wybaczyć Kowalczykowi te niedociągnięcia, ponieważ zrobił coś rewolucyjnego. I z ogromną przyjemnością zobaczę, czym zaskoczy nas w trzeciej części.