Lubię słuchać eklektycznie, w zależności od nastroju, pory dnia czy miejsca. I tak super niezależniaki tańczą u mnie z popowymi gwiazdami, a przygrywają im dinozaury. Kolejność zmieniała się do ostatniej chwili i pewnie jeszcze długo po publikacji będzie się zmieniać, więc nie przywiązujcie się do niej za bardzo. Pierwsze dziesięć czy dwadzieścia płyt to jednak solidny worek dźwięków na stałe spakowany w moją podróż zwaną ubiegającym właśnie 2021 rokiem... Zapraszam na pokład!
50. Vanishing Twin - Ookii Gekkou
49. Hayden Thrope - Moondust for My Diamond
48. Julien Baker - Little Oblivions
47. Lana Del Rey - Chemtrails over the Country Club
46. The War On Drugs - I Don’t Live Here Anymore
45. Emma Ruth Rundle - Engine Of Hell
44. Dry Cleaning - New Long Leg
43. Visionist - A Call to Arms
42. Tirzah - Colourgrade
41. London Grammar - Californian Soil
40. Tindersticks - Distractions
39. Tori Amos - Ocean to Ocean
38. Nas - King's Disease II / Magic
37. serpentwithfeet - DEACON
36. Anna B Savage - A Common Turn
35. Lucy Dacus - Home Video
34. Brandi Carlile - In These Silent Days
33. Liars - The Apple Drop
32. Ora The Molecule - Human Safari
31. Tyler, The Creator - Call Me If You Get Lost
30. Brockhampton - Roadrunner: New Light, New Machine
29. Bruno Mars, Andrson .Paak - An Evening with Silk Sonic
28. Japanese Breakfast - Jubilee
27. Mustafa - When Smoke Rises
26. Snail Mail - Valentine
25. Sophia Kennedy - Monsters
24. Beach House - Once Twice Melody
23. Agoria - .dev
22. Billie Eilish - Happier Then Ever
21. Half Waif - Mythopoetics
20. Jon Hopkins - Music for Psychedelic Therapy
19. Matt Sweeney & Bonnie "Prince" Billy - Superwolves
18. IDLES - Crawler
17. Lord Huron - Long Lost
16. Mogwai - As The Love Continues
15. Spelling - The Turning Wheel
14. Koreless - Agor
13. The Weather Station - Ignorance
12. Suuns - The Witness
11. Gus Gus - Mobile Home
I wreszcie moje top 10 roku wraz z opisami:

1/10


10. L'Rain – Fatigue
L'Rain, czyli dla mnie kobieta-objawienie! Ewidentnie pozaziemski głos tej artystki w otoczeniu retro syntezatorów, smyczków, saksofonu i wszechobecnych loopów czaruje! Sprawia, że odlatuję i jest to bardzo przyjemny lot...

9. Little Simz - Sometimes I Might Be Introvert
Na tę płytę czekałem bardzo długo, kolejno zachwycając się teasującymi wydawnictwo singlami. Od marszowego uderzenia „Introvert", poprzez zmysłowe oddanie ducha najlepszych momentów Eryki Badu w „Woman", na nieco bondowskim „I love You, I Hate You" kończąc (kłania się klimat songów Shirley Bassey) – ta młoda brytyjska raperka uwodzi!

8. Halsey - If I Can't Have Love, I Want Power
Połączenie popowego potencjału świata Halsey z mega produkcją oscarowego duetu Atticus Ross i Trent Reznor (mózg kultowego bandu Nine Inch Nails) to psychodeliczno-gotycka petarda z przebojową siłą. Mocny wokal Halsey świetnie wpisuje się w charakterystyczne granie Nailsów! Jest rockowo, zadziornie, posępnie, ale i melodyjnie. Dodajmy jeszcze Dave'a Grohla (Nirvana) na perkusji i mamy sztos!

7. Rival Consoles - Overflow
Potężne techno brzmienie Rival Consoles penetruje iście oddalone przestrzenie. Słuchając „Overflow" czuję się jakbym odkrywał nowe galaktyki w mrocznej odysei kosmicznej. Muzyka stworzona do tanecznej produkcji Alexanda Whitleya o tej samej nazwie jawi się niczym sceniczny spektakl. Jest głośno, gęsto, filmowo, mechanicznie i drapieżnie, ale tylko po to, by po chwili ukoić nas w ambientowych odchłaniach... Inne światy istnieją!

6. Nick Cave & Warren Ellis - Carnage
Każda kolejna płyta Nicka Cave'a to gwarancja mocy i jakości samej w sobie. Na „Carnage" w duecie z multiinstrumentalistą Warrenem Ellisem stworzyli oni kolejny soundtrack, tym razem do nieistniejącego filmu. To życie samego Cave'a i jego wychodzenie z traum, ale zdecydowanie z siłą i podniesioną głową. Piękne, przejmujące i głębokie.

5. Wolf Alice - Blue Weekend
Nigdy nie ukrywałem, że mam słabość do rockowych pań. Ten ostry pazur, zachrypnięty, głęboki wokal, szpila i gitara – tutaj to wszystko jest, i to w jakim wydaniu! Melodyjnie, wręcz anielsko, przestrzennie, kolorowo, ale i brudno, niegrzecznie, z mocnym tupnięciem. Do tego te ejtisowe syntezatory. Pycha!

4. CIVIC TV - BLACK MOON
Połączenie iście depeszowego brzmienia z grunge'owym wokalem, przywołującym echa chrypki Kurta Cobaina (Nirvana) czy Scotta Weilanda (Stone Temple Pilots), to mieszanka dla mnie na wejściu wybuchowa. Dodać do tego można jeszcze szczyptę doła Joy Division, filmowy saksofon i fakt, że mamy do czynienia z debiutantami! Przebojowa, melodyjna produkcja dopełnia całości. Toż to prawdziwy sztos aż z Toronto!

3. Bicep - Isles
Zdecydowanie najlepsza elektroniczna płyta roku! Niby taneczna muza z pogranicza techno, house'u i połamanych beatów, a ile tu filmowej aury, przestrzeni i tego co kocham najbardziej, czyli melancholii! Wspaniałe wokale przywołujące na myśl najlepsze dokonania Dead Can Dance, wzniosłość i mrok, ale gdzieś tam na końcu zawsze migocze światełko nadziei. „Isles" był moim najwierniejszym kompanem wszystkich tegorocznych podróży. Tak brzmi kosmos.

2. Arab Strap – As Days Get Dark
Jeżeli rockowa muzyka może być baśniowa to ci Szkoci są w niej królami. „As Days Get Dark" to jedna z nielicznych płyt, która wpadła w bardzo różne gusta większej części naszej redakcji. To pewnego rodzaju spowiedź i autorefleksja autora o przejmującym głosie i szkockim akcencie... Coś pomiędzy depresją, ironią, rozliczeniem i nadzieją. Jest tu mrocznie, posępnie, męsko, nastrojowo, ale i minimalistycznie. Na tę płytę kazali czekać aż szesnaście lat, ale warto było.

1. Low – HEY WHAT
Wydawałoby się, że to już dinozaury (to ich trzynasta płyta!), ale poprzednim albumem Low rozpoczęli zupełnie nowy rozdział w swoim graniu. Na „Hey What" idą jeszcze dalej w kwestiach brzmienia. To mormońskie małżeństwo w znany tylko sobie sposób magicznie łączy hałas, przestery i po prostu rozpierdziel z baśniowymi melodiami. Zdekonstruowane utwory na pograniczu rocka i elektroniki to jednak wciąż piosenki. Chaos flirtuje tu z harmonią. Urzeka, hipnotyzuje, wciąga i uzależnia. Dla mnie płyta roku!