Wielkie nieobecne
Podczas tegorocznej gali rozdania Oscarów zabrakło stałych bywalczyń. Nie widzieliśmy Cate Blanchett, nie pojawiła się także Jennifer Lopez ani Lupita Nyong’o. Ich nieobecność nie powinna być jednak najszerzej komentowanym tematem. Osią dyskusji powinien stać się fakt braku nominacji dla Grety Gerwig (Małe kobietki), Lorene Scafarii (Ślicznotki) czy Lulu Wang (Kłamstewko). Wyraz dezaprobaty dała temu Natalie Portman, zakładając czarną pelerynę Diora z wyhaftowanymi nazwiskami pominiętych reżyserek. Motyw „zapisanej sukienki” wypracowany przez Marię Grazię Chiuri nareszcie znalazł zastosowanie!
Pani prawnik odpuszcza
Największy zawód swoją stylizacją sprawiła Laura Dern i to nie dlatego, że była ona tragicznie zła. Do tej pory zestawy aktorki w najgorszym wypadku można było określić jako ciekawe. Tym samym spodziewaliśmy się czegoś spektakularnego po kobiecie, która jest faworytką w swojej kategorii. Otrzymaliśmy jednak nieudany mariaż dwóch dekad z metką Armani Privé. U góry rząd czarnych frędzli przywodzących na myśl lata 20., na dole różowa spódnica inspirowana lookiem Gwyneth Paltrow z 1999 roku.
Siła konsekwencji
Chyba jedną z najczęściej ocenianych jest Billie Eilish. Należy przyznać, że konsekwencja, z jaką kreuje swój wizerunek zasługuje na pochwałę. Chciałoby się powiedzieć, że zaskoczyła wszystkich zakładając oversize’ową bluzę i spodnie. W tym wypadku komentarz „ponownie” w zupełności wystarczy. Niespodzianką jest to, że za strój wokalistki odpowiedzialny był dom mody Chanel. Najważniejsze zdaje się być to, że wśród wszystkich zwyczajnie ładnych pań, Billie urzekała autentycznością i dobrym humorem.
Pisząc o konsekwencji, nie sposób pominąć Renée Zellweger. W tym sezonie aktorka często wybierała kolumnowe sukienki w jasnych odcieniach. Biała kreacja z jednym rękawem od Armani Privé jest jak suknia, w której Renée ponownie żeni się z branżą filmową.
Estetycznym przeciwieństwem zdobywczyni Oscara jest Rooney Mara i jej mroczne zestawy. Tym razem partnerka Joaquina Phoenixa postawiła na propozycję od Sarah Burton. Sukienka łączy w sobie nuty romantyzmu i gotyku, a wycięcia podkreślają sylwetkę w nieoczywisty sposób. Gładko zaczesane włosy, będące znakiem rozpoznawczym aktorki, pozwalają skupić uwagę na nieoczywistym rodzaju piękna, jaki z niej emanuje.
Żona sklepikarza
O ile Laura Dern po prostu zawiodła i nie zaspokoiła apetytu, o tyle Salma Hayek ponownie zafundowała nam zatrucie pokarmowe. Jak to jest możliwe, że będąc żoną dyrektora generalnego Keringa, który włada takimi markami jak Gucci, Saint Laurent czy McQueen, Salma za każdym razem wygląda jak uosobienie antytezy latynoskiej kobiecości?
Święta trójca traci wiernych
Na zakończenie przydałby się promyk słońca w tej jaskini krytyki. Z bólem jednak trzeba ogłosić, że trzy największe francuskie domy mody mają najwięcej na sumieniu w kwestii ranienia naszych oczu. Już w artykule o tegorocznych Grammy pisaliśmy, że Louis Vuitton zachwyca na wybiegu i straszy na czerwonym dywanie. Oscary 2020 tylko potwierdzają to przypuszczenie. Turkusowa sukienka Florence Pugh nie jest dla niej odpowiednia i sprawdziłaby się co najwyżej na smukłej, ciemnoskórej modelce. Gorszy od niej pozostaje jedynie dekolt typu halter, który szpecił Leę Seydoux.
Chanel ma także co najmniej jeden ciężki grzech na koncie. Margot Robbie nieraz udowadniała, że w sukienkach francuskiego domu mody potrafi zachwycać. Na pewno nie zrobiła tego podczas Oscarów. Granatowe zasłonki powinny pozostać na strychu. Lucy Boynton także nie wyszła zwycięsko ze starcia z czarno-białym projektem Virginie Viard. Honor częściowo ratuje Penélope Cruz, która może i podzieliła opinię, ale wyglądała całkiem poprawnie. Towarzyszy jej Margaret Qualley. Gwiazda kampanii Kenzo jako jedyna wyglądała dobrze w sukience z odsłoniętym dekoltem i piórami zdobiącymi dół. Sylwetka pochodzi z kolekcji haute couture jesień-zima 2019/20.
Niechlubny peleton zamyka Dior. W tym wypadku mamy do czynienia z grzechem zaniedbania – sukienki nie są tak złe, jak potrafią bywać, ale brakuje im odpowiedniego dopracowania. Ramiączko Charlize Theron zamiast subtelnie opadać na ramię, smutno zwisa. Oliwkowo-zielona sukienka Grety Gerwig wygląda jakby reżyserka przedzierała się w niej przez las, zabierając ze sobą na galę część poszycia. Z kolei dekolt Sigourney Weaver sprawia wrażenie, jakby udrapowany został na chwilę przed galą. Jedyną wartą uwagi postacią jest opisana wcześniej Portman.
Na temat oscarowych stylizacji gwiazd moglibyśmy rozprawiać godzinami. Do przeanalizowania jest przecież jeszcze Timothée Chalamet w stroju serwisanta od Prady. Billy Porter także chciałby, żebyśmy docenili jego starania, a królewska fryzura Olivii Colman zasługuje na swój własny serial. My jednak chwytamy kanapkę z indykiem i pozostawiamy Was z uczuciem niedosytu.
Zobaczcie stylizacje gwiazd z czerwonego dywanu:

1/16

Greta Gerwig i Noah Baumbach