Były łzy, był strach, a wszystko to pod okiem czujnych kamer. Choć jeszcze nie opadły emocje, należy zadać sobie pytanie: czy produkcja miała prawo trzymać ich w niewiedzy? Chcąc nie chcąc, mamy do czynienia ze swego rodzaju dylematem moralnym, który śmiało mógłby stać się głównym wątkiem kolejnego odcinka "Czarnego Lustra" i którego raczej nikt z nas nie chciałby paść ofiarą.
Niemiecka edycja rozpoczęła się 6 lutego, a więc gdy koronawirus był jeszcze problemem wyłącznie Chin. Pomimo tego, że na przestrzeni półtorej miesiąca Światowa Organizacji Zdrowia ogłosiła pandemię, produkcja show ogłosiła, że nie ma zamiaru informować o tym niczego nieświadomych uczestników, przebywających w zamkniętym domu w Kolonii. Zmienili decyzję dopiero pod naciskiem mediów i widzów, którzy rozpoczęli na ten temat dyskusję. Głosy były podzielone. Z jednej strony, i tak pozostaną w programie odcięci od świata zewnętrznego, z drugiej, kwarantanna dotyka ich bliskich. Co ciekawe, chociaż 6 marca (na trzy dni przed pierwszymi ofiarami śmiertelnymi w Niemczech) w domu Wielkiego Brata pojawiło się czterech nowych uczestników, nakazano im nie mówić, o tym, co dzieje się na świecie.
Ciężko stwierdzić, czy produkcję ruszyło sumienie, czy wyczuli w tym szansę na większy zarobek. Przekonamy się, kiedy Sat.1 ujawni wyniki oglądalności. Trzymanie uczestników w niewiedzy nie było trudne, ponieważ nie mają na co dzień dostępu do telefonów komórkowych, telewizji czy gazet. Podczas wczorajszej emisji programu po raz pierwszy usłyszeli o skali zagrożenia, mieli możliwość zadania pytań oraz obejrzeli nagrania wideo od swoich bliskich. Tymczasem przed nimi nadal 9 tygodni w domu "Wielkiego Brata".
Jak można się domyślić, niemiecka edycja nie jest jedyną, która jest obecnie nagrywana. Decyzja o formie przekazania informacji została pozostawiona produkcjom poszczególnych krajów. Jeszcze parę dni temu kanadyjscy mieszkańcy domu "Big Brother" zastanawiali się, dlaczego nie słyszą reakcji widzów podczas eliminacji w studio (nie było widowni ze względu na zakaz dużych zgromadzeń w Kanadzie):
Dobra wiadomość? Uczestnicy kanadyjskiej edycji, tak jak ich włoscy (spin off "Big Brother" - "Grande Fratello VIP"), szwedzcy i australijscy koledzy już wszystko wiedzą i są na bieżąco informowani o rozwoju sytuacji. Zgodnie z zapowiedziami brazylijskiej sieci Globo, również ich podopieczni już wiedzą i zareagowali następująco:
To nie pierwszy raz, gdy produkcja "Big Brothera" została zmuszona do złamania swoich zasad. Przykładowo podczas drugiej, amerykańskiej edycji, poinformowano finałową trójkę o ataku terrorystycznym 9 września na wieże World Trade Center, ponieważ krewny uczestniczki był wśród zaginionych. Również po wyborach prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku prowadząca, Julien Chen, powiedziała uczestnikom spin-offu "Big Brother Brother: Over The Top" o zwycięstwie Donalda Trumpa.
Ich reakcja szybko stała się viralem. Zobaczcie dlaczego: