W „Game Change”, pierwszym singlu z nowej płyty, jest mowa o przełamywaniu stereotypów i przekraczaniu barier. Czujesz się uwikłana w jakiś stereotyp?
Bywałam wpychana w stereotypy, całe życie staram się od nich uciec. Na początku, zanim zaczęłam tworzyć muzykę, widziano we mnie znaną twarz, celebrytkę, którą wypromowała telewizja. Później wykonywałam popowe piosenki, więc media traktowały mnie jako osobę śpiewającą proste historie o miłości, która nie ma nic więcej do powiedzenia. Było mi z tymi łatkami bardzo niewygodnie, chciałam się od nich uwolnić dzięki twórczości – i osiągnęłam swój cel. Nie zamierzam się poddawać temu, jak chcą mnie widzieć inni. Wolę kreować postacie i wcielenia sceniczne pozostające w zgodzie ze mną.
Sprowadzanie do stereotypu, jeśli postanowimy się temu przeciwstawić, może się okazać twórcze i skłonić do niestandardowych działań.
W moim przypadku tak było. Zamiast dać się nieść fali, wolałam wyjść ze strefy komfortu i płynąć we własnym kierunku. W sztuce zawsze chodziło mi o coś więcej, stawiałam sobie coraz wyższe cele. To częściowo wynika z mojego góralskiego charakteru, wrodzonej przekory i uporu, na zasadzie: „Myślicie, że zrobię coś takiego? To zrobię coś zupełnie innego”.
Wiele osób nie ma odwagi zaryzykować. Nawet jeśli nie czerpią satysfakcji z tego, co robią, wolą zagryźć zęby, niż cokolwiek zmienić.
Odwaga do dokonania wolty mogła mieć związek z moim wiekiem. Gdy ma się dwadzieścia lat, jest w nas romantyczna postawa i wielka wiara. W tym wieku wszystko jeszcze wydaje się możliwe. Teraz byłoby mi dużo trudniej.
Klip do „Game Change” to echo ograniczania praw kobiet w Polsce i masowych protestów?
Inspirację do klipu stanowiła zasłyszana historia o albańskim prawie zwyczajowym, zgodnie z którym kobiety, nazywane Dziewicami Kanunu, składały śluby czystości, by przyjąć męską rolę w społeczeństwie i być traktowane jak mężczyźni. Działo się to na przykład wtedy, gdy umierał mąż kobiety i musiała przejąć jego obowiązki lub gdy w rodzinie zabrakło męskiego potomka. Teledysk do „Game Change”, w którym męsko-damskie „hybrydy” zderzają się z opresyjnym systemem, nie stanowi wypowiedzi politycznej. Jest jednak bardzo wieloznaczny i ma pobudzać wyobraźnię. Każdy może go odczytać na swój sposób, na przykład łącząc go z kwestią praw kobiet w naszym kraju. Może zostać odebrany jako nieco żartobliwy i ironiczny, ale można go też traktować jako smutne wyobrażenie niedalekiej przyszłości. W warstwie estetycznej klip nawiązuje do socrealizmu, a cała płyta jest inspirowana brutalizmem. Czemu akurat te nurty?
„Brut” pojawia się już w nazwie płyty. Oznacza coś wytrawnego, pozbawionego słodyczy – widnieje na przykład na etykietach szampanów. Taka jest moja nowa płyta w opinii bliskich mi osób, które ją słyszały i podkreślały jej surowość. Tworząc ten album, bazowałam na brzmieniach instrumentów ludowych zarejestrowanych w Polsce, a także dźwiękach uchwyconych w budynku w Londynie, w którym pracowałam z producentem, takich jak szum klimatyzatora czy odgłos generowany przez metalowe barierki. Wszystkie te dźwięki przetworzyliśmy na format MIDI i zamieniliśmy w nieistniejące instrumenty syntetyczne, o niekończącej się skali. Powstała w ten sposób cała biblioteka brzmień, którymi mogliśmy się posługiwać. To wszystko ma związek z brutalizmem polegającym na przekształcaniu czegoś zastanego i „organicznego”. Każda nowa idea burzy stare, by na ruinach zbudować coś innego. Moje podejście muzyczne w przypadku tej płyty wyglądało podobnie. Album jest też zakorzeniony w latach dziewięćdziesiątych i muzyce gitarowej. Stanowi swego rodzaju rozliczenie z okresem, gdy byłam nastolatką chłonącą muzykę i informacje o artystach za pośrednictwem MTV czy VH1, bo nie mieliśmy jeszcze powszechnego dostępu do internetu. To muzycznie niesamowita dekada, kiedy na naszych oczach rodziły się trip-hop czy brit pop, triumfy święciły boysbandy, powstały pierwsze płyty Björk. Współcześnie za sprawą social mediów i serwisów streamingowych słuchanie oraz poznawanie muzyki radykalnie się zmieniło. Poszczególne grupy społeczne i wiekowe mają swoje gwiazdy – o wielu artystach popularnych wśród nastolatków starsze osoby mogły w ogóle nie usłyszeć. Zanika wspólna płaszczyzna muzyczna, a postępuje atomizacja.
To ogromna zmiana. Sama nie mam pojęcia o istnieniu wielu artystów młodszego pokolenia. Oni z kolei mogą nie wiedzieć, kim jestem ja. Z drugiej strony TikTok czy nagrania youtuberów są dla mnie czymś zupełnie obcym, a zarazem fascynującym.
Klip do utworu „Up In The Hill”, pochodzącego z poprzedniej płyty „Clashes”, nawiązuje do kultowej „Świętej góry” z 1973 roku w reżyserii Alejandro Jodorowskiego. Niedawno obejrzałem ten film po raz pierwszy i pomyślałem, że nakręcenie takiego bezkompromisowego dzieła o dużym rozmachu dzisiaj byłoby nie do pomyślenia. Zmieniły się normy społeczne, pewnych rzeczy nie wypada robić w sztuce. Kultura stara się być bardziej etyczna i poprawna politycznie, a kosztem tego jest zachowawczość, uprzedzanie potencjalnych oskarżeń i kontrowersji.
Obserwuję to zjawisko i ubolewam nad tym, że poprawność polityczna, chociaż w wielu przypadkach potrzebna, bywa także wypaczana. Obecne czasy nie sprzyjają takim artystom jak Jodorowsky, ponieważ sztuka jest przez wiele osób odbierana dosłownie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto poczuje się urażony i zaprotestuje. Brakuje artystów nieprzebierających w środkach i wyrażających swój bunt, jak kiedyś zespół Dezerter, a jeśli są, robią to w sposób uładzony. Z powodu swego rodzaju terroru poprawności z pewnymi obawami zdecydowałam się na umieszczenie na okładce nowej płyty swojego zdjęcia z dzieciństwa, na którym mam jakieś pięć lat i w samych majteczkach siedzę pomiędzy dwoma krzesłami opleciona wielkim boa dusicielem. Bardzo chciałam użyć tego polaroida, choć pojawiła się myśl, że może to spowodować duże zamieszanie i wypaczyć odbiór płyty. Stwierdziłam jednak, że w obliczu takiej sytuacji tym bardziej powinnam to zrobić. Wtedy jeszcze nie byłam obarczona wiedzą, z czym wiąże się dojrzewanie i bycie kobietą. Dziecko jest wyzbyte seksualności, to niewinna osoba, w zasadzie bezpłciowa, nie mamy przecież problemu z oglądaniem nagich dzieci biegających po plaży i nie traktujemy ich jak obiektów związanych z seksualnością. Z kolei wąż symbolizuje to, co mnie czekało – grzech i niebezpieczeństwo. To, co owija się wokół szyi i dusi. To ma związek z treścią płyty. Na zdjęciu nie znalazło się przypadkowe dziecko, lecz ja, która zdecydowałam się pokazać w takiej postaci. To moja decyzja, dlatego nie uważam, że naruszam jakieś tabu. Może takie jest prawo rewolucji i musimy ponieść koszty poprawności politycznej, również tej radykalnej?
Są grupy społeczne – jak społeczność LGBT+, kobiety czy osoby czarnoskóre – które wciąż muszą się mierzyć z upokorzeniami, wykorzystywaniem, nierównym traktowaniem. O ich prawa trzeba się upominać. Stajemy się bardziej wyczuleni na kwestie braku równości i taktu, nie przechodzą już pewne słowa, które kiedyś mogły być traktowane jako żart. Za dużo było przyzwolenia na różne krzywdzące zachowania. Odnoszę jednak wrażenie, że walka z nimi przybiera często kuriozalną formę i przeginamy w drugą stronę.
Czujesz, że coś cię ogranicza?
W pandemii ogranicza mnie brak możliwości podróżowania i grania muzyki przed publicznością. Jako jednostka, twórca, nie czuję się ograniczana, dopóki nie znajduję się w grupie zainteresowania polityków, którzy chcą za mnie podejmować decyzje.
Oprócz wykonywania i tworzenia muzyki zajmujesz się szeregiem innych rzeczy, choćby reżyserowaniem klipów czy przygotowaniem oświetlenia swoich koncertów.
U mnie wszystko naturalnie wynika jedno z drugiego. Muzyka jest oczywiście punktem wyjścia do tych wszystkich działań, ona najbardziej uruchamia moją kreatywność. Strona wizualna jest jednak dla mnie bardzo ważna, studiowałam fotografię, zawsze chciałam reżyserować klipy. Staram się dbać o jak najwięcej aspektów mojej twórczości, wiele rzeczy wolę zrobić sama. Czasami łatwiej mi się dogadać z samą sobą i polegać na własnej wyobraźni.
Tworzenie sztuki i obcowanie z nią to dla mnie jeden proces. Nigdy nie wiem, skąd przyjdzie inspiracja, pomysły zbieram zewsząd. Czasem oglądam film akcji, w którym zauważam jakieś nietypowe ujęcie czy ciekawy chwyt montażowy i postanawiam to wykorzystać w następnym klipie. Jestem zaprogramowana do pracy na wysokich obrotach, rutyna mnie przytłacza. Nieważne, jak bardzo jestem zmęczona, potrafię odpoczywać i nic nie robić maksymalnie dwa dni.
Kulinarne dokonania, które prezentujesz na Instagramie @moniamonci, także wynikają z tego, że większość rzeczy wolisz robić sama?
Gotowanie zawsze mnie relaksowało, stanowiło sposób radzenia sobie ze stresem. Na rozwój zainteresowania i moich umiejętności kulinarnych miały też wpływ podróże, poznawanie różnych smaków u źródła. Lubię totalnie się zatracić w kuchni, nie mieć telefonu, nie zwracać uwagi na godzinę. Moje życie jest bardzo zmysłowe – dźwięk, obraz, zapach i smak są dla mnie niezwykle ważne.
Podobno kolekcjonujesz sztukę – robisz to hobbystycznie czy profesjonalnie?
Zupełnie hobbystycznie. Lubię rozmowy z artystami wizualnymi, z kilkoma się przyjaźnię, a gromadzona przeze mnie sztuka to czasem efekt artystycznej wymiany – dosłownie. Olaf Brzeski poprosił mnie o zrobienie muzyki do jego serialu rysunkowego, w zamian dając mi swoją rzeźbę. Natomiast moja przyjaźń z Pawłem Bownikiem zaczęła się od tego, że kupiłam na jednej z jego pierwszych wystaw pracę „Krata”. Bownik zrobił później dla mnie klip, teraz jest moim przyjacielem i jedną z pierwszych osób, które słyszą moją muzykę, gdy nad nią pracuję. Staram się otaczać ładnymi przedmiotami, nie chciałabym być osobą związaną jedynie z branżą muzyczną. Muzyka to dla mnie za mało. Bardzo mnie kręcą rzeczy, które wiążą się z każdą ze sztuk.
Brodka – wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów, reżyserka klipów, producentka i artystka konceptualna. Sześciokrotna laureatka Fryderyków. W 2004 roku zadebiutowała płytą „Album”, w 2006 wydała „Moje piosenki”, a w 2010 przełomową w jej karierze „Grandę”. W 2016 roku wraz z albumem „Clashes” wyruszyła na podbój zagranicznych rynków muzycznych. W 2018 roku odbyła się trasa koncertowa „MTV Unplugged Brodka” zwieńczona wydaniem płyty. W maju 2021 roku ukaże się piąty studyjny album Brodki, „Brut”, z którego pochodzi singiel „Game Change”.
foto i dyrekcja artystyczna Kamil Kotarba
stylizacja Ewelina Gralak
makijaż Kasia Biały / D’Vision Talents
scenografia Justyna Bugajczyk / Ukwiał
reżyser ruchu Michał Gerlach / Visual Crafters
produkcja Karolina Bordo / K MAG
asystentka stylistki Natalia Osełka
statyści Greta Wolny, Iga Trydulska
podziękowania dla Łukasza Nowaka & Studia Mąka (ul. Suwak 4, Warszawa)