Advertisement

Nasze numery

#67-68 #THESOPRANOS mobile

Cover image
Issue content image
Issue content image
Issue content image
Issue content image
Issue content image
Otwarcie przyznaję się – „Rodzina Soprano” to bezapelacyjnie mój ulubiony serial wszech czasów. Obejrzałem wszystkie sześć sezonów dwa razy, a odtwórca głównej roli, nieodżałowany James Gandolfini, na zawsze trafił na piedestał moich kinowych faworytów. Nawet nie chodzi tu tylko o wątek gangsterski, a raczej o niesamowicie narysowaną postać pozornie silnego i podziwianego faceta. Jego słabości, wrażliwość, zasady, lęki, fantazje są mi tak bliskie, że wielokrotnie się z nim utożsamiałem. Myślę, że każdy z nas ma wiele z niego – możemy przeglądać się w nim jak w lustrze. Problem polega na tym, że często wstydzimy się tego i nie chcemy przyznać do pewnych rzeczy. I tu pojawia się jeden z głównych wątków tego numeru – psychoterapia. W Stanach rzecz powszednia, u nas wciąż wywołuje skrajne emocje i niewytłumaczalny wstyd. Wizyty Tonyʼego Soprano, bossa mafii z New Jersey, na kozetce terapeutki przeszły już do filmowego kanonu. Ileż w tym prawdy o nas samych! Strach przed opinią otoczenia, oburzenie przed samym sobą, że to niby mamy problem z psychiką, że jesteśmy wariatami... To bzdurne myślenie prowadzi do wielu tragedii, ciężkich depresji, dołków czy nawet śmierci. Sopranos skutecznie przełamuje te bariery. Mamy tu jednocześnie kult silnego, wpływowego mężczyzny, tak bardzo popularny w naszej kulturze, i obok skrywany wizerunek zagubionego „chłopca” wzruszającego się na widok kaczek na swoim podwórku... Dlatego właśnie w tym K MAG-u skupiamy się na facetach, psychoterapii, relacjach międzyludzkich, lękach, a na deser debatujemy o tak promowanej w serialu włoskiej kulturze i tradycjach. Rozmawiamy także z odnoszącym coraz większe sukcesy międzynarodowe muzykiem Stefanem Wesołowskim i aktorką oraz wokalistką Adą Fijał. Czas wakacji to czas relaksu, ale i przemyśleń. Mam nadzieję, że staniemy się właśnie tym pokoleniem, które zaszczepi w następnych zwyczaj rozmawiania o swoich problemach. Nie tylko z psychoterapeutą, ale w ogóle dzielenia się z innymi nie samymi wesołościami, lecz smutkami właśnie. Chciałbym, żeby nasze społeczeństwo zaakceptowało fakt, że każdy z nas potrzebuje własnego terapeuty (to może być oczywiście przyjaciel) i nie ma w tym nic złego ani wstydliwego. Na Zachodzie ludzie coraz częściej wybierają tę drogę aniżeli wizytę u internisty. U nas... no cóż... Witaj w rodzinie Soprano! Życzę wam lata pełnego inspiracji!
K jak Komar, Mikołaj Komar, redaktor naczelny